Barbara Janas-Dudek – poetka, animatorka kultury, jurorka Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego Okno, współtwórca Portu Poetyckiego w Chorzowie, organizatorka Turnieju Jednego Wiersza im. Barbary Dziekańskiej. Zadebiutowała w 2009 r. tomem wierszy Oczy na uwięzi, z którego już dawno przestała być dumna. W 2011 r., nakładem Zaułku Wydawniczego Pomyłka ukazał się arkusz poetycki Alfabet Lęku. W roku następnym ta sama oficyna literacka wydała książkę poetycką Zakład Pracy Chronionej, która została wyróżniona przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek, w kategorii Najpiękniejsza Książka. Za wcześnie na rytuały (Wydawnictwo Anagram, 2017) to najnowszy tom wierszy autorki. Publikuje w prasie literackiej i Internecie.
Barbara Janas-Dudek to również autorka monodramu Zakład pracy chronionej, na podstawie, którego wraz z mężem, poetą Jackiem Dudkiem, przygotowała inscenizację teatralną pod tym samym tytułem.
Fot.: Arek Łuszczyk
Agnieszka Kostuch: Bohaterką Twoich utworów często jest kobieta zmagająca się z narzuceniem jej roli matki, żony, uwodzicielki. Mam wrażenie, że buntujesz się przeciwko takim uproszczeniom?
Barbara Janas-Dudek: Bynajmniej nie buntuję się przeciwko klasyfikacji, o której wspominasz. Nie rozumiem jednak spojrzenia na kobietę tylko przez pryzmat jednej roli. Jeśli matka to najlepiej Polka, oddana bez reszty rodzinie, nie dbająca o własne potrzeby, stawiająca na pierwszym planie dziecko i dom. Jeśli uwodzicielka to z pewnością nie matka. Bo nie przystoi, nie wypada puścić oko, ubrać się wyzywająco, kokietować. Na takie zachowania są odpowiednie określenia typu: puszczalska, suka, zdzira. Jeśli kobieta niezależna to bynajmniej nie matka, bo która dobra matka oddaje dziecko pod opiekę, a sama dąży do zrobienia kariery? Tak nie uchodzi. Mężczyźni nie mają podobnych dylematów. Wypracowali sobie pozycję społeczną, którą trudno podważyć. I choć społeczeństwo jest coraz bardziej świadome nie unikniemy stereotypów, o których wspominam powyżej. Co za tym idzie współczesna kobieta robi swoisty szpagat, aby pogodzić role, które przez pokolenia zostały jej narzucone.Społeczeństwo wymaga od kobiety bycia idealną matką, wspaniałą panią domu, robiącą karierę businesswoman i/lub rozwijającą się w innej dziedzinie. Mawia się, że kobieta idealna to dama na salonach, kucharka w kuchni i dziwka w łóżku. Przedstawione wymagania są niemożliwe do spełnienia i tutaj wkraczamy w przestrzeń, o której nie wspomniałaś – kobieta psychicznie chora. Może to za duże słowo, ale rozdział oddział psychiatryczny z mojego monodramu Zakład Pracy Chronionej opisuje tę część kobiecego bytowania. Mówimy zatem o kobiecie depresyjnej, zagubionej w rolach, których nie jest w stanie spełnić. A przecież kobieta współczesna to jednocześnie matka, która poświęci wiele dla rodziny, ale nie zapomni o sobie, o własnym rozwoju w jakiejkolwiek płaszczyźnie. Współczesna kobieta ma prawo do popełniania błędów wychowawczych, nieposprzątanego mieszkania, czy nieugotowanego obiadu. Jest przecież obok mężczyzna, z którym wspólnie tworzą dom i naprzemiennie spełniają obowiązki wynikające z tej funkcji. Kobieta ma prawo do nieogolonych nóg, jeśli na golenie nie ma ochoty lub siły. Ma prawo do odpoczynku, regeneracji, realizacji własnych celów. Może kokietować i nie być ocenianą z tego powodu. Wyrosłam w tradycyjnej śląskiej rodzinie i słowo śląskiej ma w tym przypadku ogromne znaczenie, ponieważ to właśnie w niej najsilniej zaznaczone są role i przymiotniki, które te role określają. Dlatego tak trudno było mi się odnaleźć. Do trzydziestego roku życia chciałam wpasować się w schematy, jakie mi wpajano, ale ciągle czułam się skrępowana jakimiś kodami wychowawczymi. W tyle głowy natarczywy głos powtarzał mi, jak powinnam żyć i gdzie jest moje miejsce. Dlatego uciekłam tak daleko jak jeszcze nikt przede mną w tej rodzinie. Otworzyłam drzwi w niewiadome i skoczyłam tam, gdzie mało kto był.
Jesteś współorganizatorką chorzowskiego festiwalu literackiego Port Poetycki. Czym Port wyróżnia się na tle innych festiwali i co Tobie samej daje?
Pomysł na Port zrodził się w głowie mojego męża, poety Jacka Dudka dziesięć lat temu. Kameralna impreza w Tawernie Stary Port w Chorzowie skupiająca przyjaciół po piórze z okolic Chorzowa, a także publikujących na portalu www.poezja.org.pl z czasem przerodziła się w niepowtarzalny festiwal słowa przyciągając coraz to większą liczbę pasjonatów nie tylko poezji, ale także muzyków i artystów plastyków. W kilka lat później została powołana do życia strona portowa www.portpoetycki.pl. Zapraszam do zapoznania się z historią powstania, przebiegiem działalności, a co najważniejsze z sylwetkami naszych wspaniałych gości. Powstało wiele publikacji opisujących działalność Portu Poetyckiego. Najobszerniejsza znajduje się w Zeszytach Chorzowskich wydanych przez Muzeum w Chorzowie. Pomniejsze można przeczytać w prasie literackiej, miesięcznikach społeczno--kulturalnych lub na stronach internetowych naszych gości. Nie sposób w kilku zdaniach opisać tych 10 lat działalności. Poza warsztatami poetyckimi dla debiutantów odbywają się warsztaty plastyczne, liczne koncerty, przedstawienia teatralne, wernisaże plastyczne (od fotografii przez malarstwo, grafikę czy rzeźbę), spotkania z ciekawymi ludźmi, jak choćby z Marią Pijanowską-Broniewską. Jedno jest pewne - Port wyróżnia się spośród licznych festiwali właśnie nieskrępowaną atmosferą. Twórcy niejednokrotnie wspominają, że czują się na Porcie jak w domu, a ilość prezentujących się poetów znacznie przekroczyła setkę. Już teraz zapraszam na kolejną XVI edycję festiwalu, która odbędzie się na przełomie maja i czerwca 2018r.
Mój udział w Porcie jako twórczyni sprowadza się do przeczytania jednego tekstu poetyckiego zamykającego trzecią, ostatnią część festiwalu zwaną Hyde Parkiem. Jest to moment szczególny. Na sali pozostają nieliczni uczestnicy, jest zazwyczaj dobrze po dwudziestej pierwszej. Razem z Jackiem zasiadamy na kultowej już kanapie portowej i czytamy. To magiczny moment. Emocje wyciszają się, napięcie opada, powoli rodzi się satysfakcja, która dopiero po kilku miesiącach dociera do świadomości. Kiedy uzupełnię foto-galerię, relacje i zakładki autorskie na stronie Portu, przyglądam się historii festiwalu jakbym stała gdzieś z boku. Wówczas czuję się dumna i wdzięczna uczestnikom, że rokrocznie odwiedzają nasz wspólny Port Poetycki w Chorzowie.
Czy już pracujecie nad programem następnego Portu? Czy mogłabyś podzielić się jakimiś szczegółami?
Barbara Janas-Dudek: W zasadzie prace nad Portem Poetyckim trwają nieustannie przez cały rok z większym lub mniejszym natężeniem. Organizatorzy bowiem śledzą świat poetycki wyławiając nietuzinkowych autorów, którzy zaprezentują swoją twórczość na kolejnych edycjach Portu. Często zdarza się tak, że lista gości głównych jest ustalana na kilka lat naprzód. Jedynie autor ciekawego naszym zdaniem debiutu pozostaje niewiadomą. W tym roku zaskoczyła nas swoją dojrzałością i śmiałością poetycką Katarzyna Zwolska-Płusa, którą zaprosiliśmy, by zaprezentowała siebie w charakterze gościa głównego podczas XVI edycji imprezy. Pozostałe nazwiska chciałabym okryć mgiełką tajemnicy. Jeśli chodzi o kolejne edycje to z nowości mogę zdradzić, iż Tomasz Pietrzak – poeta dwukrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Nike zgodził się wesprzeć nas swoją osobą podczas organizacji kolejnych Portów, stając się rzecznikiem prasowym festiwalu. Natomiast od 2018 r. część wernisażową, tak zwaną Sztalugarnię, poprowadzi Agnieszka Czyżewska – malarka i stypendystka Ministerstwa Kultury i Sztuki.
Na jakie trudności natrafiacie przy organizacji Portu?
Jedyną trudnością jest czas, którego ciągle mało. Oboje z mężem pracujemy zawodowo, prowadzimy dom i wychowujemy dzieci. Wygospodarowanie czasu niezbędnego do organizacji Portu często wymaga nie lada trudu i wysiłku. Na szczęście Kompleks Dobrego Smaku Sztygarka rokrocznie staje na wysokości zadania dbając o stronę techniczną imprezy. Oświetlenie, nagłośnienie, wystrój sali to również niezbędne elementy układanki portowej. Prawdą również jest, że Chorzów wprawia w ruch, a Urząd Miasta od początku działalności festiwalu wspiera nas finansowo. Oczywiście musimy sporo się nagłowić, by wydzielić odpowiednią ilość środków na noclegi, warsztaty, plakaty, logistykę i wiele innych drobnych, acz ważnych elementów. Dzięki współpracy z chorzowskimi Domami Kultury, Lekkim Teatrem Przenośnym, Galerią MM możemy liczyć na użyczenie sztalug, rzutnika czy innych niezbędnych rekwizytów. Bez wsparcia tych instytucji Port nie miałby możliwości rozwijać się tak prężnie.
Oprócz imprezy głównej zarządzam, jak na razie jednoosobowo, stroną portową, o której już wspomniałam. Nie lada wyzwaniem było opanowanie kwestii technicznej czy bieżącej aktualizacji zakładek autorskich. Czasem kończę uzupełnianie czerwcowej edycji zimą. Tak więc czas i jeszcze raz czas, którego ciągle mało. Na szczęście Port rośnie w siłę. Podczas ostatniej imprezy zaprezentowało się blisko osiemdziesięciu twórców przy około stupięćdziesięcioosobowej publiczności. Magia! Nawet nie śniliśmy o takim wyniku. A skoro Port rośnie zgłaszają się kolejni pasjonaci, którzy służą swoją pomocą przy organizacji festiwalu.
Jak opisałabyś środowisko literackie na Śląsku? Jaką popularnością cieszą się kluby literackie? Zrzeszają raczej początkujących piszących, czy również doświadczonych, uznanych autorów?
Śląskie środowisko to istny kocioł osobowości, a co za tym idzie, dykcji poetyckich. Oprócz Portu, który możemy odwiedzić raz do roku, organizowane są liczne spotkania autorskie, chociażby w Instytucie Mikołowskim, z którym związani są: Genowefa Jakubowska-Fiałkowska, Jerzy Suchanek, Krzysztof Siwczyk, Maciej Melecki, Bogdan Prejs, Roma Jegor, Marcin Bies, zwycięzca tegorocznej Granitowej Strzały - Waldemar Kazubek, Janina Szołtysek i wielu innych. Istnieje silna grupa poetów z Dąbrowy Górniczej: Marzena Orczyk Wiczkowska, Daria Dziedzic, Bartosz Wiczkowski czy Patryk Chrzan. Fantastyczna grupa poetów bytomskich związana z inicjatywą Obok Sceny, a w niej: Joanna Proszowska, Paweł Szałankiewicz, Mariola Konieczna, Dawid Koteja. Obok Tarnowskie Góry z Krzysztofem Tomankiem, Grzegorzem Kielarem i Andrzejem Kanclerzem. Zabrze ze znakomitą Ewą Olejarz, GrzegorzemDernerem i debiutującą Dorotą Szatters. Katowice - oprócz Marty Fox, Barbara Gruszka-Zych, Ewa Świąc, Łukasz Gamrot, Ewa Parma, Sabina Wawerla-Długosz i wielu innych, którzy do tej pory nie nawiązali współpracy z Portem Poetyckim. Do tego Ruda Śląska - Mirosława Pajewska, Danuta Dąbrowsa-Obrodzka, Beata Bigos, Krystian Gałuszka. W samym Chorzowie tworzą m.in. Szymon Babuchowski, Jacek Dudek, Jan Baron, Weronika Górska, ElzbietaPrażmo, Piotr Pilarski, Agata Lebek, Zenon Dytko, a także Radosław Kobierski. Siemianowice Śląskie - Włodzimierz Szymczewski. Sławek Matusz z Sosnowca i Hanna Dikta z Piekar Śląskich. Karolina Kułakowska z Gliwic. Właśnie zdałam sobie sprawę, że mogłabym tak jeszcze długo wyliczać. Każdy z wymienionych
twórców zasługuje na szczególną uwagę. Każdy wnosi do poezji inną jakość i tylko z powodu braku odpowiedniej promocji niektóre nazwiska nie są znane szerzej. Mam nadzieję, że niedługo znajdzie się śmiałek, który scharakteryzuje ten niebywały tygiel śląskiej poezji. Bo nie sposób w tym miejscu opisać rzecz tak niebywałą bez krzywdy dla jakiegokolwiek nazwiska, którego nie wymieniłam, a powinnam była to zrobić.
Poeci przed debiutem, ale nie tylko, w głównej mierze spotykają się w Klubie Promocji Poetyckiej Macieja Szczawińskiego, redaktora Polskiego Radia Katowice, który to raz w miesiącu prowadzi warsztaty poetyckie w śląskich Domach Kultury. Prężnie działają: Klub Literacki Barwy w Rudzie Śląskiej (w którym raz w miesiącu oprócz warsztatów odbywa się Turniej Jednego Wiersza), Klub Poetycki Obok Sceny z Bytomia, Zwrotkowicze z Rydłutowych. Poeci spotykają się również w tarnogórskiej Galerii Inny Śląsk. Wymieniłam tylko kilka miejsc, ale mam świadomość, że jest ich znacznie więcej, a skoro istnieją i od dziesiątek lat funkcjonują, to znaczy, że cieszą się sporą popularnością. Osobiście jestem związana, choć już nie tak intensywnie jak bym chciała, z Klubem Literackim Barwy i Klubem Promocji Poetyckiej Macieja Szczawińskiego. Niestety z racji braku czasu nie jestem w stanie uczestniczyć w warsztatach. Zdarzają się momenty, kiedy odczuwam nieodpartą potrzebę spotkania z wieloletnimi przyjaciółmi po piórze i odwiedzam wspomniane kluby z nowym wierszem czy książką. Podczas spotkań omawiane są kolejno teksty uczestników. Obracamy wiersze w palcach szukając słabych i mocnych stron. Młodsi koledzy uczą się od starszych, bardziej doświadczonych. Myślę, że każdy poeta w pewnym momencie potrzebuje wsparcia grupy, rady, wzajemnej inspiracji i zrozumienia. Później nabiera pewności i idzie samodzielnie swoją twórczą drogę.
Jurorujesz również w Konkursie Literackim Okno dla dzieci i młodzieży. Na jakie teksty zwracasz uwagę wśród nadsyłanych prac?
Władysław Broniewski napisał: Nie wiem, co to poezja, nie wiem, po co i na co... /Wiem, że czasami ludzie czytają wiersze i płaczą... I tak właśnie jest z jurorowaniem w konkursie dla dzieci i młodzieży. To fantastyczne, a jednocześnie ogromnie trudne doświadczenie. Bo jak ocenić emocje, które wyłaniają się z wierszy i opowiadań. Między wersami naszych młodszych kolegów czai się głównie strach, niepewność, brak zrozumienia. Młodzież porusza bardzo trudne tematy egzystencjalne, jak śmierć, rozwód, problemy rodzinne, brak głębokich relacji społecznych, coraz większe wymagania stawiane przez rodziców i szkołę, zagubienie. Jestem pod ogromnym wrażeniem bogactwa języka i niebanalnego stylu wielu nadsyłanych utworów prozatorskich. Ujarzmić język w tak młodym wieku – to niezwykła umiejętność. Jednak mimo doskonałego warsztatu często zdarza się, że piszący zapominają o najważniejszej kwestii, jaką jest nieszablonowość. Zdarza się, że uczestnicy konkursów powielają opowieści, które wcześniej zostały zapisane, zamiast tworzyć własne legendy czy baśnie. Zapominają o obserwacji rzeczywistości, która doprasza się utrwalenia. Pojawiają się kolejne epizody Harrego Pottera, Alicji czy Zaczarowanej szafy… Mimo tego proza ma się nieźle. Z poezją jest gorzej. Góruje patos i rym częstochowski, jednak zdarzają się perełki. I to właśnie na nie czekamy przeglądając dziesiątki nadesłanych zestawów. Najtrudniejszy moment, jaki przeżyłam, to praca przyszłej samobójczyni. Opowiadanie ubogie językowo, napisane przez uczennicę piątej klasy szkoły podstawowej traktowało o planowaniu samobójstwa i próbach samookaleczenia. Nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że nie jest to li tylko kreacja artystyczna. Po przeczytaniu tekstu długo zastanawiałam się, czy nie zadzwonić do MDK i poprosić o rozpieczętowanie koperty w celu ustalenia danych osobowych dziewczynki. Po pięciu latach jurorowania powinnam się uodpornić. To jednak tak nie działa. Czuję pod skórą każdy ból, a największy z nich to samotność i niezrozumienie pojawiające się często w tak zwanych dobrych domach.
Poza organizacją festiwalu, konkursu prowadzisz inne projekty literackie?
Oboje z mężem organizujemy Turniej Jednego Wiersza im. Barbary Dziekańskiej, który w grudniu tego roku będzie miał swoją piątą odsłonę. W Kompleksie Dobrego Smaku Sztygarka prowadziliśmy również warsztaty poetycko-teatralne dla dzieci. W miarę możliwości udzielamy wsparcia debiutującym kolegom i koleżankom. Ale największym wyzwaniem, jakie zrealizowałam, był monodram, który powstał na podstawie Zakładu Pracy Chronionej. Spektakl wielokrotnie prezentowałam podczas festiwalów poetyckich. W styczniu 2018r. będzie można zobaczyć go w Lekkim Teatrze Przenośnym mieszczącym się w Chorzowskim Centrum Kultury.
W której roli – poetki, animatorki kultury, jurorki - czujesz się najlepiej, a która jest najtrudniejsza?
Poezja i wszystko, co z nią związane, to pewien rodzaj niewygody, ucisku. To sposób postrzegania świata, który często czyni nas poetów niezrozumiałymi dla rodziny czy przyjaciół niezwiązanych ze ścieżką twórczą. To swoista nadpobudliwość lub duże wycofanie. Nie sposób w takim stanie czuć się dobrze. Kiedy świat wymaga i oczekuje, a my niekoniecznie jesteśmy w stanie te oczekiwania spełnić natychmiast. Pozostawię to pytanie bez konkretnej odpowiedzi, ponieważ każde z działań, jakie podejmuję, spełnia inną potrzebę. Jestem niespokojnym bytem, któremu raczej nie służy monotonia. Wypełniam więc swój czas po brzegi i czerpię satysfakcję z realizacji zamierzonych planów. We wrześniu tego roku miała miejsce premiera mojego najnowszego tomu wierszy za wcześnie na rytuały wydanego przez Anagram. Tomik zamyka kolejny etap mojej drogi poetyckiej. Czas na nowe wyzwania, może kolejne ciekawe projekty, role. Kto wie?
Dzięki za rozmowę. Życzę Ci, żeby każda z ról, której się podejmiesz, była dla Ciebie oknem, nigdy ścianą.