„Bez poetów będziemy barbarzyńcami w telewizyjnej głuszy…może już jesteśmy?” – takimi słowami zaczął jedno ze spotkań krakowskiej Nocy Poezji Bronisław Maj. Spotkanie wyjątkowe, jak podkreślił prowadzący, bo w jednym miejscu i czasie skupiające aż tylu wspaniałych poetów. A miejsce było równie zacne jak i sami goście – Sala Obrad im. St.Wyspiańskiego (patrona tegorocznej Nocy Poezji) krakowskiego Magistratu w Pałacu Wielopolskich. W tym roku zaproszeni poeci mieli zmierzyć się z pytaniem - I cóż po poecie w tak jałowym czasie? ( oryg. Und wozu Dichter in dürftiger Zeit?), zaczerpniętym z wiersza „Chleb i wino” Friedricha Hölderlina.
Każdy z zaproszonych poetów miał przedstawić dwa swoje wiersze.Dokonane przez nich wybory wiele mówią o ich autorach. Kilka nowych wierszy wybrzmiało publicznie po raz pierwszy.
Maj na początku spotkania przekornie radził – „ Nie zadawajcie się z poetami. To są bardzo kapryśni ludzie.” A pierwszy wywołany do czytania Wojciech Bonowicz równie humorystycznie kontynuował – „To rozpoczynamy obrady.” Zaprezentował wiersze ze swojego ostatniego tomu „Druga ręka” (Wydawnictwo a5, Kraków 2017). Pierwszy z nich bezpośrednio nawiązuje do tematu spotkania -
PIEŚŃ O WPÓŁ DO CZWARTEJ
Poeci to krowy które przy pełni księżyca
mogą paść się na wielopoziomowych skrzyżowaniach
gdy ruch jest mały. Poeci to wielcy architekci miasta
których projekty ciągle udoskonalano aż przestały
podobać się inwestorom. Poeci to kłopot głupi zwyczaj
którego nie sposób się pozbyć z pomocą wojen postępu
nacjonalizmów giełdy i innych chwytliwych metafor.
Kiedy poetom wręcza się nagrody nie wiadomo
czy nie zaczną krzyczeć czy w ogóle coś powiedzą
może jedynie wzruszą ramionami. Poeci mają blade brzuchy
mają też ciężkie odwłoki a czasem korę na plecach. Poeci są obcy
dlatego witają obcych jak swoich a swoich nie poznają. Poeci
to pięć palców prawej ręki i pięć palców lewej. Poeci biorą do rąk
porzucone instrumenty i zaczynają nimi żonglować. Znowu
widziano poetów jak szli nocą przez miasto w butach na grubej skórze
i zapalali papierosa przed każdym domem. Więc jak to jest z poetami?
Unieś ręce i spróbuj iść tak przez chwilę aż zobaczysz
jakie to niewygodne. Wejdź tak po schodach albo lepiej:
wejdź tak do tramwaju i kiedy szarpnie ruszając
wyobraź sobie poetów którzy muszą tak codziennie. *
Drugi wiersz, który autor wybrał, to przejmujący tekst „Kąpali się w morzu”, o topiących uchodźcach. Nie zdziwił mnie ten wybór autora, bo swoje zdanie w kwestii uchodźców Bonowicz wyraża na głos od dawna, nie tylko jako felietonista „Tygodnika Powszechnego”, ale również poeta (m.in. biorąc udział w projekcie „Poeci dla Allepo”). Bonowicz powiedział w jednym z wywiadów, że lubi być widzianym jako poeta społeczny. Jak widać, nic w tej kwestii się nie zmieniło (z czego osobiście bardzo się cieszę).
Następnym zaproszonym do przedstawienia swoich wierszy był Józef Baran. Wiersz "Ars poetica" był pochwałą autentyzmu (tak charakterystycznym dla jego poezji), spuentowaną z humorem – „niech Baran/ Baranem/ pozostanie na amen/ nie wycofuje się z Barana rakiem/ by być Miłoszem Szymborską/ czy broń panie boże/ Barańczakiem” **
Natalia de Barbaro – jedna z dwóch zaproszonych na to spotkanie poetek, psycholog społeczny – oczarowała mnie po raz kolejny nie tylko treścią swoich wierszy, ale również ich interpretacją. Prof. Stanisław Górka – aktor i wykładowca na Akademii Teatralnej w Warszawie, specjalista od emisji głosu i m.in. interpretacji poezji – powiedział mi kiedyś o dwóch ważnych rzeczach dotyczących głoszenia poezji. Po pierwsze, że jest to sztuka tak trudna, że nawet wybitni aktorzy mają z nią problem, a po drugie, że wiersze powinno się czytać, a nie recytować z pamięci, nawet narażając się na zarzut, że „aktorzynie nie chciało się nauczyć wiersza na pamięć”. Są wiersze, które czyta się wyjątkowo trudno. Do takich należą wiersze Tadeusza Różewicza. I to właśnie udźwignięciem ich interpretacji zachwyciła mnie 3 lala temu Natalia de Barbaro podczas Nocy Poezji 2014. Może dlatego, że sama pisze wiersze niosące podobnie ciężki ładunek treści i emocji. A to jeden z przedstawionych przez nią wierszy (z ostatniego tomiku „Tkanka”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017) -
* * *
Nie wiem już: trzeci, trzydziesty, trzynasty, siedmioramienny
czy czworokanciasty dzień tutaj jestem: tu, pod tymi drzwiami.
Po drugiej stronie: ten po drugiej stronie, ten, który każde
moje słowo milczy: powiedz mu: przeszłam wszystkie krajobrazy
jego odmowy: szłam przez nie obsiane pola, przedmieścia,
porzucone hale, w których zmęczone światło wciąż się łudzi,
że kiedyś jeszcze może być potrzebne czyimś oczom i rękom.
Powiedz mu, że nie wiem, co jeszcze miałabym zrobić, że jestem
bezludna, powiedz, że za grosz nie wierzę tym drzwiom,
ryglowi, powiedz, że mi zimno *
Następnego gościa – Stanisława Stabro - Bronisław Maj przedstawił jako swojego nauczyciela, podkreślając szczęście tych, którzy mogli być jego uczniami. Poeta zaprezentował najnowsze wiersze – owoc podroży po Korsyce i Sardynii. Opis słonecznej, sielskiej wycieczki puentuje powrotem do rodzimego, zimnego kraju, „w którym diabeł mówi – witamy”.
Drugą zaproszoną poetką była zwyciężczyni Konkursu Poetyckiego im. Anny Świerszczyńskiej na debiut – Beata Bronkowska-Sanak. Nagrodą w tym konkursie było wydanie tomiku, stąd poetka miała okazję zaprezentowania go podczas tegorocznej Nocy Poezji. Tytuł tomu – „Proś o kolor” – jest adekwatny do wyrazistości koloru wierszy, które autorka przedstawiła.
Nestor poezji – Leszek Aleksander Moczulski – w swoim najnowszym wierszu radził nam, „ aby nie zasnąć w życiu.”
Jakub Kornhauser tłumacząc nieobecność zaproszonego ojca – prof. Juliana Kornhausera – zdecydował się na przeczytanie tylko jego wierszy, odnoszących się do motta spotkania. W wierszu"OdWhitmana do Dylana" ironia z poetów jest gorzka jak piołun – „ich słowa są błyskawicami na gorącym niebie”, „wasz zapał był jak spalona zapałka”. Ale również dwa następne były w podobnym ironicznym klimacie – „Krytyka literacka o poezji” i „Tragarze zdań” . Zabrakło mi nie tylko wierszy Pana Jakuba, ale i wyważenia ironii w tym wyborze. Zbyt wielka jej dawka zniekształca obraz. Dystans w pisaniu jest wskazany, ale bez ryzyka wypłynięcia na głębię, odsłonięcia siebie prawdziwego, swojej wrażliwości, poeta ośmieszałby samego siebie i poezję.
Jestem pewna, że wagę równowagi między komizmem a patosem, dystansem a zaangażowaniem w poezji dobrze rozumie Ryszard Krynicki, który przeczytał poruszający wiersz o śmierci Grzegorza Przemyka, syna Barbary Sadowskiej, poetki i znanej opozycjonistki w PRL-u.
Piękne w swojej malarskości wiersze przedstawił Jan Polkowski. Natomiast Patryk Czarkowski – 1. Laureat Konkursu im. Świerszczyńskiej, autor tomu „Precyzja roślin”– przeczytał wiersze z nowego, drugiego tomu „Czekamy”. A jak zaznaczył Maj „drugi tom dla każdego poety jest bardzo ważny”.
Myślę jednak, że bez ciepła poezji Adama Ziemianina to spotkanie byłoby niekompletne. Jego wiersz „Jest rybim okiem” przywraca wiarę w poezję, którą czasem tracimy wszyscy – po jednej i drugiej stronie książek poetyckich.
Kochajcie czasem poetę
On jest rybim okiem
Śladem po locie motyla
I wężową łuską między ziołami
Gdy zechce - ognisko rozpali
Na środku pokoju
I firanki z ogniem tańczą
W porywach miłości
Najczęściej jednak bywa
Pasażerem smutnego tramwaju
I bez biletu - nawet ulgowego
Patrzy ludziom w oczy
Tam zapisane są wiersze
Alfabetem zmarszczek
Kreskami uśmiechów
Strumykami żyłek podskórnych
Kochajcie czasem poetę
On musi być rybim okiem
Białym śladem odrzutowca
I zielem dziurawca
Gdy już wszystko boli *
To była piękna puenta tego spotkania.
Program tegorocznej Nocy Poezji w Krakowie był bardzo bogaty, nie tylko w treść i nazwiska zaproszonych twórców, ale i ilość spotkań autorskich, przedstawień teatralnych - http://krakowskienoce.pl/noc_poezji/213413,artykul,informacje.html
I jak nie kochać tego miasta…
*Dziękuję Pani Natalii de Barbaro oraz Panom Wojciechowi Bonowiczowi i Adamowi Ziemianinowi za zgodę na zacytowanie wierszy w całości.
** Dziękuję Panu Józefowi Baranowi za zgodę na publikację fragmentu wiersza dotąd niepublikowanego.
zdjęcia: Tomasz Cichocki