O niegasnącej magii Starego Krakowa

relacja ze spotkania w Klubie Teatru Stygmator w Krakowie, w dn. 29.06.2018 roku

  • 1 Lipiec 2018

Powody uczestniczenia przeze mnie w wydarzeniach literackich są bardzo różne. Wbrew pozorom nie zawsze głównym przyczynkiem do udziału w spotkaniu autorskim jest sam autor, którego twórczości spotkanie jest poświęcone. Czasami staje się nim osoba prowadząca, innym razem intrygujące miejsce. Na spotkanie pod przewodnim hasłem „Spacerem po Krakowie” zorganizowane 29 czerwca br. przez Violettę Zygmunt - kierownik artystyczną Teatru Stygmator w Krakowie –  najbardziej przyciągnęła mnie… miłość do Krakowa.

Klub Teatru Stygmator, w którym odbywają się comiesięczne otwarte spotkania poetycko-muzyczno-teatralne, znajduje się w jednej z najbardziej urokliwych dzielnic Krakowa – na Kazimierzu. Do pomieszczenia Klubu wchodzi się z zielonego dziedzińca starej kamienicy (sądząc po zapuszczonych brudem oknach bez firanek w dużej części nie zamieszkanej). Gwar z ulicy Krakowskiej, z której wchodzi się na dziedziniec, na szczęście tutaj nie dochodzi. Sala Klubu wygląda skromnie – mała scena, ustawione w rzędach proste, drewniane  krzesła, w tylnym rogu fortepian, na którym stoją świece. Jak zapowiedziała Pani Violetta sala przejdzie remont w najbliższym czasie, bo na czas wakacji spotkania zostają zawieszone. Słuchanie w takim miejscu wierszy opowiadających o Krakowie, głównie przywołujących miejsca najstarszej jego dzielnicy – Starego Miasta, na pewno potęguje siłę przekazu tych wierszy. Poeci, którzy zostali zaproszeni do ich przedstawienia – Irena Kaczmarczyk, Beata Zuzanna Mączewska i Michał Piętniewicz – magii Krakowa ulegli już dawno i teraz zarażają nią innych.

Pani IrenaKaczmarczyk odkryła i pokochała Kraków podczas studiów na filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim pod koniec lat 60-tych. Po ich ukończeniu rozpoczęła pracę w Bibliotece Jagiellońskiej oraz w Instytucie Języka Polskiego. I właśnie w związku z tą pracą zamieszkała w akademiku dla pracowników UJ na ulicy Kanoniczej 14. Jest to najstarsza i jedna z najpiękniejszych ulic Krakowa. Nic więc dziwnego, że uczyniła ją tematem jednego ze swoich wierszy, a następnie wybrała na tytuł tomu wydanego w 2016 r. przez Bibliotekę Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, którego jest członkinią. Uważam go za jeden z piękniejszych w tym tomie, dlatego przytoczę go w całości –

Kanonicza 14

                    mężowi

stoję przy bramie

przez którą kiedyś

aż na poddasze

biegłeś zdyszany

z naręczem

jutra

 

budowaliśmy nasz

 

Wawel

We wstępie tomu Autorka dzieli się następującym wspomnieniem: „Tu założyłam rodzinę. Komfortowo nie było. Życie towarzyskie mieściło się we wspólnej kuchni. Ale można było otworzyć okno, popatrzeć na wyłaniający się u wylotu ulicy Wawel. Można było podziwiać ozdobne portale renesansowych i barokowych kamienic, spacerować śladami Długosza, Wyspiańskiego, Kantora.” Tom otwiera wiersz „Lubię Kraków”, do którego muzykę ułożyło kilku kompozytorów. Jedna z jego muzycznych wersji została odtworzona na spotkaniu ( polecam jej odsłuchanie tutaj).

Michał Piętniewicz, poeta i krytyk literacki, również nie jest rodowitym krakauerem. Pochodzi z Tarnowa. I podobnie jak w przypadku Pani Ireny do Krakowa ściągnęły go studia, po ukończeniu których zamieszkał w nim na stałe. Bardzo aktywnie udziela się w środowisku literackim Krakowa, w ostatnich latach m.in. pełniąc funkcję przewodniczącego Koła Młodych przy Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich. Jeden z wierszy, który przedstawił podczas spotkania, poświęcony był znanej kawiarni przy Rynku, przed którą stoi „ławeczka Piotra Skrzyneckiego”, na której chętnie przysiadają nie tylko artyści, ale także turyści chcący się sfotografować z odlaną w brązie figurą założyciela Piwnicy Pod Baranami. Jak wiadomo, przez lata życie kawiarniane Krakowa było ważną częścią życia literackiego. Najwyraźniej Michał Piętniewicz należy do tych poetów doceniających i podtrzymujących tę tradycję.

Vis a Vis

szedłem Sukiennicami w ciemnej nocy
ratusz mało ludzi miasto umiera coś coś ożywia
jak duch biały chochoły i cienie widzę Marka
palącego papierosa przed Vis a Vis noc go
jeszcze nie wchłonęła to ja wchłaniałem tę noc

wiele spraw tego wieczoru kolęda idzie
zmrużone oczy kota tygrysa białej niedźwiedzicy
białego niedźwiedzia brązowych łapek i tego tam
byłem w środku właśnie tak idealnie w środku
noc na mnie napierała a ja z nią przeciw
i wobec

rano czytałem Carpentiera bardzo mi smakował
jak soczek marchewkowy herbata z cytryną i paluch
z serem w Vis a Vis potem myłem się
starannie wszystkie brudy i tak dalej ja siebie
wyprałem w tych gazetach gazetach dnia

Szwed i Szwedka
Kryniczanka co pamięta
obok rachu ciachu
piję emy piję emy

wielcy panowie w Vis a Vis

pośrodku nich piję herbatę z cytryną
dodaję cukru

nie zostałem przez nikogo i przez słońce
i przez księżyc jak rogalik nad Sukiennicami

wiszę u księżyca żółtego rogalika
wiszę za ucho
dzbanuszek

z herbatką

wychodzę przed Vis a Vis
noc mnie pochłania

tam nie jest miejsce na prozę
ani na filozofię

jeżeli cokolwiek
to poezja

poezję czyta się tylko w Vis a Vis
przy herbatce z cytryną

kiedy ciemna noc pochłania kiedy jestem
starannie umyty

starannie umyty

mogę w moim łóżku i pościeli
czytać Alejo Carpentiera

w Vis a Vis słucham drgnień i odgłosów
poezja cicho na paluszkach

 

 

Beata Zuzanna Mączewska, poetka z Warszawy, w Krakowie nigdy nie zamieszkała, ale jak wielu odwiedzających to miasto zakochała się w nim i regularnie do niego wraca. W ostatnim czasie również, żeby uczestniczyć w spotkaniach grupy Teatru Stygmator.

Na Kazimierzu

Pamiętam ten wieczór na Kazimierzu
Dzień dogasał ciepły, letni…
Stanęłam przed nieznaną bramą
W głębi ogród się zielenił
Zrywałeś stokrotki, peonie
Twarz miałeś pogodną, jasną…
Poczułam Twój uśmiech
W którym gwiazdy nie gasną
Czas się zatrzymał jak wskazówki na zegarze
Jesteśmy w tym ogrodzie
Pełnym czułości, spełnień, zdarzeń…

Pięknym tłem do czytanych wierszy były obrazy Renaty Kulig-Radziszewskiej, przedstawiające Stary Kraków. Kilka oryginałów było wystawionych na scenie, a zdjęcia pozostałych zostały wyświetlone. Malarka – rodowita krakowianka – była obecna na spotkaniu i również opowiedziała o swojej fascynacji Krakowem. Dodatkowym tłem była subtelna muzyka autorstwa Romana Ziemlańskiego (niestety nieobecnego z powodu choroby). Widać było, że prowadząca to spotkanie Violetta Zygmunt wkłada wiele serca i zaangażowania w podtrzymywanie poetyckiego klimatu tego miejsca. Jednym z ostatnich głosów, który padł z sali, w związku z technicznym problemem odtworzenia piosenki „Lubię Kraków”, był ten: „Poezja może obyć się bez techniki”. Mam podobne przeświadczenie. Lubię wychodzić ze spotkania poetyckiego z poczuciem, że to wiersze były jego głównymi bohaterami. Łączenie sztuk ma swoją wartość, ale wychodzę z założenia, że wiersz powinien przede wszystkim obronić się sam – właśnie bez różnego rodzaju technicznych błyskotek, czytany w ciszy, bez nadmiaru rekwizytów. Na szczęście podczas tego wieczoru wiersze nie zostały zagłuszone przez muzykę, przygaszone przez obrazy. Były aktorami pierwszego planu.

Do grupy Teatru Stygmator może dołączyć każdy artysta. Jej fan page odwiedzisz tutaj

 

zdjęcia: Zofia Przęczek i Danuta Górszczyk

 

 

Agnieszka Sroczyńska

Powrót