Z wysokości w niskie i odwrotnie

uzasadnienie werdyktu 6 Konkursu DF

  • 11 Lipiec 2018

Nie tylko podział na kategorie konkursowe, ale też podział, jeśli chodzi o sposób ustawienia własnego głosu. To wydało mi się dość symboliczne i ważne. Bartek Zdunek i Maciej Bobula, autorzy związani z Ziemią/Kotliną Kłodzką, historycznie bardziej niemiecką i czeską niż polską, i z punktu widzenia mapy: gdzieś tam leżącą wiecznie na uboczu, nie mogą „leźć” po swoje w sposób głośny („dokąd leziesz? – pytają mnie/ chłopcy z mojej wsi./ ja piszę reportaże o stanie polskiej wsi,/ o stanie czeskiej wsi,/ gdzie łażą czeskie psy” – Bobula). Od pierwszych wersów jest więc o sprawach istotnych, ale z naciskiem na detal, lokalność i powszedniość; ci autorzy nie mają zamiaru i nie chcą się komukolwiek (z czymkolwiek) narzucać; stąd to ironiczne podejście do „centrali”, polskiej manii wielkości, tupania nóżką, lecz jednocześnie z ręką na pulsie i jakimś takim szantażem dumnego z siebie „prowincjusza/pogranicznika”; mianowicie, że w przecież w każdej chwili mogą przekroczyć tutejszą polsko-czeską granicę, kiedy tylko TAM, w tej Polsce (z punktu widzenia mapy), zostaną przekroczone wszelkie granice. Choć z drugiej strony: czy ta ostateczna przeprowadzka do, umiłowanych w tych stronach, Czech zostanie w ogóle przez nią zauważona? Im bardziej z naciskiem na NIE (bo kogo obchodzą, tam w „centrali”, prowincjonalne manifesty, małe emigracje i dewastacje, przejścia z jednej wsi do drugiej wsi?), tym lepiej, zdaje się, dla nich. Bowiem TUTAJ (w literaturze zwłaszcza) mogą robić co chcą ze swoją prywatnością, przechodzącą nagle w stan obywatelskiej (ale tylko pozornie) gotowości. Pisze więc Zdunek, ten ostatecznie bardziej „centralny”, jeśli chodzi o Laureatów w kategorii „przed debiutem”: „na tym bezrybiu mój samochód ugrzązł w piasku (…) wszystko mam, mleko, paprykę, łącza,/ pochłania mnie obraz, drżenie pikseli, niepokój budzą słowa”. A nam pozostaje po prostu im uwierzyć.

Na początku wspominałem o sposobie ustawienia własnego głosu. U Mirosława Mrozka głos ten bliższy „centrali”, Boga (anty?), inaczej niż u debiutantów, zawieszony jest dość wysoko (a więc powrót do podziału na to, co niskie i na to, co wysokie – z drugiej strony, czy ten podział kiedykolwiek zanikł?). Ale wystarczy jedno zdanie/słowo, by autor, wchodzący w rolę nauczyciela, który „naiwnie” tłumaczy dziecku świat, sprowadził ten głos do parteru. Bo ważne jest to, że ten, gdzieniegdzie obecny patos, jest mu posłuszny, staje się elementem gry, tak jak elementem gry „w prawdę” w debiutanckim „Horyzoncie zdarzeń”, nominowanym do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej, stał się Stephen Hawking, stało się Powstanie Warszawskie. Interesujące są bowiem u niego te zderzenia – różnych teorii, prawd, punktów widzenia, zwycięzców i przegranych: „Specjalnie dla was tak urządziliśmy świat, by był on/ wojną i można było odróżnić zwycięzców od przegranych”. A wszystko to wyrażone bezpośrednio, lecz nie tak wcale prosto. Z wieloma demonami musi się mierzyć autor. Z różnymi „ja” Mrozka (np. tym, o którym autor pisze wprost i tym drugim: literackim – Myszkiniem, Micińskim) chce mierzyć się czytelnik.

Tak, przy wyborze nominowanych postawiliśmy na niejednoznaczność. Zwłaszcza w podejściu do języka i jego roli w komunikacji, która, idąc za Noamem Chomsky'm – wcale nie jest głównym celem języka. Im ciekawsze były przeprowadzane na nim operacje, próby zrozumienia go (a więc nawiązania tej subtelnej relacji) – tym lepiej. A jednocześnie przez językowe korony wciąż gdzieś tam prześwitywał świat, promień konkretu. Cieszy mnie to, że tak wiele autorek i autorów potrafiło (i postanowiło) między światem, a językiem postawić znak równości; znaleźć złoty środek. Nagrodziliśmy jednak te propozycje, o których można rzec: to są już gotowe książki twórców, którzy tylko podsunęli je nam pod nosy. Bowiem mieli najwyraźniej, ci Laureaci, wyczucie, nosa.

 

oficjalną informację przeczytasz tutaj

 

Rafał Różewicz - przewodniczący jury

Powrót