Alx z Poewiki

ur. w roku 1973 w Reszlu. Mieszkaniec wioski o nazwie Poewiki. Od czasu do czasu gości w różnych internetowych forach literackich. W wiekach kopalnych związany z działającym w Stodole warszawskim klubem poetyckim „To był naprawdę fascynujący wieczór”. Sam jest zafascynowany językiem – jego melodią, rytmem, logiką. Utwory napisane przez niego – jeśli się dobrze poszuka – znajdzie się w „Przekładańcu”, „Interze”, „Pocztówkach Literackich” miesięcznika „Odra”, „Helikopterze”, „2miesięczniku” oraz „Ricie Baum”. Debiutował książką poetycką „KTO?” (Fundacja Duży Format, 2014) zawierającą zagadki na temat 21 światowej sławy polskich uczonych.

 

 

 

 

ból

gdy będzie mnie naprawdę bolało
nie napiszę nawet tego

 

 

 

[dlatego koty unikają ważnych rozmów]

dlatego koty unikają ważnych rozmów
przemykają się niejasno pośród
śladów egipskich eskimosów
i latają na puszystych dywanach

elektryczność ich skóry jest
niezbyt przejrzysta
a dłonie mają zbyt krótkie
palce by grać na fortepianie

wystarczy tylko długie popołudnie
w słońcu i po połowie
ciche

 

 

 

Na zewnątrz

(Prawidłowa kolejność czytania - od dołu do góry)

rączki, maź znurzenia, uśmiech, śmierć i nadzieję...  
przez spląt przytulności krok w istnienie małe     
grudka żaru skok: do nieskończoności        
coś gorącego jak w dłoń wrzucona           
od niechcenia, dającego to              
możliwości podniebienia                
pościg języka za mgłą                 
do nieprzytomności                  
wargi rozpędza                   
jak nieboskłon                     
krew spięta                      
się, gdy                      
wznieś                        
więc w pastelach obić niecierpliwe ręce,
na zewnątrz błyszczy kropla karoserii,

 

 

 

Zawładnął  

Musi być ktoś, kogo nie znam, ale kto zawładnął
Mną: moim życiem, śmiercią; tą kartką

 

Rafał Wojaczek

 

- W żadną stronę nie będzie dobrze - gniecie mnie niepokój,
gdy stoję przy wyjściu z wagonu.
Jest prawie szósta rano.
Pociąg stanął na Düsseldorf Hbf.
a ja wybiegam z ogromnym plecakiem na grzbiecie
nie bardzo wiedząc: w prawo czy lewo?
Na dół schodami, peron trzeba sprawdzić
na rozkładzie i potem pędem na górę.
Czuję jak moje płuca zamieniają się w rurę
wydechową, a ja daję jeszcze jednego susa
i jestem na peronie. Koniec pociągu do Venlo majaczy w oddali
zderzakami. Lampy sodowe odbijają się
w jego tylnych szybach, maszyny parowe
kotłują swoje sprawy z moich ust i nosa.
Ot, takie tam zwykłe podróżne kłopoty.
Jeszcze coś sprawdzę:
Ech, na ławce zaopatrzona w lodowate
pazury osiadła nieprzystępna rosa i zagadywała nie o tym, a ja
czuję się jakby ktoś ostrym rysikiem szkicował wewnątrz mnie jakieś kontury.
Czy ten ktoś o tej porze naprawdę nie ma niczego lepszego do roboty?

 

 

 

[byłem w twoich ramionach]

byłem w twoich ramionach
teraz już wiem
słyszałem twoje serce pulsujące
z uśmiechu na skraju
urodził się niebieski argl
on wie jak sobie uwić chatkę na nadgarstku

teraz biega po włosach
szukając zapachu
co raz gubiąc się w opałkach
wkłada ci do ucha zielone kołacze
a na środku twojej dłoni
wyrasta malutka sarenka ob
ie macie tak samo delikatną skórę

 

 

 

Ponieważ

Podgrzewasz własną popsutą codzienność,
Nie brudząc żarem i ogniem swych dłoni,
A tylko topiąc się w pocie ze skroni,
Gdy lśniąca w źródle i drżąca przyjemność

Porządek myśli nastraja przez skórę
Lub praca nudą swą puchnie w twym brzuchu,
Choć szpilki zdarzeń pozostać w bezruchu
Nie dają. Patrzysz więc na miniaturę

Gdzie tkanka raka wymowę pomyślną
Mieć tak się stara — na przekór (bo z
myślą
O zwykłej przyszłych pokoleń wygodzie

Śmierć się pojawia tu i tam w przyrodzie).
A Bóg? Nie ma go tu chyba, ponieważ
Nie widać go tam, gdzie się go spodziewasz.

 

Powrót