ur. 1963 w Tarnowskich Górach, gdzie mieszka do chwili obecnej. Jest polonistą, bibliotekarzem, animatorem kultury, muzykantem. Należy do Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego. Do 2015 r. należał do Związku Literatów Polskich.
Debiutował na łamach „Radaru” 5 maja 1983 roku. Jego utwory były tłumaczone na angielski, węgierski i niemiecki i wydawane również za granicami Polski. Swoje utwory wykonywał z zespołem Zielona Bawełna, a następnie Andrzej Kanclerz Trio.
Za swoją działalność Andrzej Kanclerz otrzymał Nagrodę Burmistrza Miasta Tarnowskie Góry za 1998 rok w dziedzinie kultury i sztuki oraz w 2013 r. nadaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego odznakę honorową Zasłużony dla Kultury Polskiej.
Pracuje jako nauczyciel-bibliotekarz w jednej z tarnogórskich szkół.
Wydał 16 indywidualnych książek poetyckich. Najnowsze to: Półludzie (Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej, Tarnowskie Góry 2012), Półludzie H i Q– zbiór haiku wydany w formie 21 kart pocztowych z grafikami Anny Krztoń (Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej, Tarnowskie Góry 2012), Zapomniana samogłoska – wybór wierszy, wydany na płycie CD (Urząd Miejski w Tarnowskich Górach, Tarnowskie Góry 2013), Mapa czasu (Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej, Tarnowskie Góry 2015), HIQ. Gedichte / Wiersze Aus dem Polnischen ins Deutsche übertragen von Gregor Simonides und Tobias Rößler (Lyrik-Taschenbuch Nr. 104) - zbiór haiku wydany po polsku i niemiecku (Wydawnictwo Rimbaud Verlag, Aachen 2016).
Posłuchaj wierszy Andrzeja Kanclerza z płyty Zapomniana samogłoska
NÓŻ I BUTY
Lubię ostrzyć nóż i czyścić buty
Lubię gdy nóż jest ostry a buty lśnią
Ostry nóż lśni bardziej niż tępy
Lśniące buty są jak usta wyznające miłość
Nie wstydzą się niecierpliwości
To nóż musi być cierpliwy i w słowa oszczędny
Chłodny gdy przykładam jego stal do czoła
Gorący gdy do szyi lub serca.
X
Iks jest znakiem niewiadomej
określeniem niesprecyzowanego
jak pogoda lub miłość
Jest krzyżem świętego Andrzeja
pierwszą literą Chrystusa
w greckim Χριστός (Christos) - Pomazaniec
Jest punktem na mapie
skrywającym cel podpisem analfabety
nakreślonym niewprawną ręką
Jest cyfrą dziesięć
ze wszystkimi konsekwencjami
mojżeszowego prawa
Jest coś boskiego
w tych przecinających się odcinkach
jak w skrzyżowaniu dróg zmuszającym by dokonać wyboru
POETÓW JEST WIĘCEJ NIŻ MOSTÓW
poetów jest więcej niż mostów
być jednym z nich
tym co łączy brzegi - zbliża ludzi
balustradą na której zakochane dłonie
zamykają kłódkę z inicjałami swych uczuć
wodą zabierającą klucz na wieczne nieoddanie
strzelistym pylonem
wskazującym kierunek
wiążącym ziemię z niebem
wantami jak silne ramiona ojca
lub struny na których wygrywa
swą wietrzą piosenkę porywisty
mostów jest mniej
dlatego bądź mostem
ponad spienioną rzeką czasu
WCZESNY PORANEK NAD SOLINĄ
Tabun koników polskich schodzi do jeziora
Poranne słońce czesze ich szarą sierść
Zachwyt już wybuchł i powściągnął słowa
Ostrożnie wychodzimy z łodzi by nie spłoszyć chwili
Nie myślimy o entropii
DZIECI LUBIĄ ZABIJAĆ
Dzieci lubią zabijać
Strzelają do swoich kolegów
z laserowych pistoletów
w labiryntach
arena laser games
na ekranie monitora
w ciasnej przestrzeni
swego pokoju
czołgu abrams
bojowego śmigłowca
w Angoli Kolumbii Sudanie
Dzieci lubią dręczyć
Kopią swoich kolegów
wykręcają im ręce
torturują odrzuceniem
i prądem
skarżą i kłamią
jak na procesie norymberskim
Dzieci są zachłanne
Mówią: daj mi, kup mi,
ja chcę, ja nie chcę
ja jestem najlepszy, najszybszy,
moje jest lepsze, wiem lepiej,
mam więcej.
Dzieci są łakome
Pochłaniają słodycze i chipsy
Upijają się sokami colą i kakao
Modlą się do świętej trójcy
hamburgera kebabu i pizzy
z podwójnym serem
Dzieci pielęgnują swoją małą schizofrenię
Zasypiają z misiem
którego nie udało się zabić
palą światło bo ciemność przeraża
i śnią o nowych superbroniach
skuteczne wiodących do dorosłości
DZIWKA I BAŁWANEK
Przemarznięta
ulepiła śniegowego bałwanka
na skraju szosy
Naturalnej wielkości
dorosłego mężczyzny
szczupłego i przystojnego
Ręce z patyków
wyciągał w jej stronę
w jednoznacznym geście
„chodź do mnie”
Oczy z gałązek jedliny
mrużył w figlarnym uśmiechu
trzepocząc zielonymi rzęsami
od czego robiło jej się cieplej
Tylko usta ze starej sznurówki
miał wąskie jakby złośliwie zaciśnięte
ale nauczyła się już
że nie ma mężczyzn doskonałych
Wiedziała że odejdzie
i pozostanie po nim tak jak po wszystkich innych
tylko mokra plama