Ewa Solska

ur. 1977 w Lublinie. Absolwentka politologii na UMCS i filozofii na KUL. W 2006 r. uzyskała tytuł doktora nauk humanistycznych. Obecnie pracownik Instytutu Historii UMCS. Laureatka I nagrody w XIV Konkursie Literackim Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (oddział w Lublinie) – wydano wówczas jej tom poetycki Listki Penelopy (2004).
Kolejny tom Misirlou ukazał się w roku 2013 (Wydawnictwo ANAGRAM).

 

Odwrót

 Pogorelich gra Bacha – suitę angielską
allemande – to albiońskie wieczne be the second
gdy się budzi dajmonion asmodejskim gestem
ozdobnego młodzieńca który połknął Pierścień

Pogorelich gra Bacha – zadaje dylemat
nieskończeniu – gdzie myśli biorą się w znaczenia
asymptota rozprasza pęd pod progiem cody
tetrastychem przesadza w przełomy oddechu

Pogorelich gra Bacha – rodzi się planeta
jasna i zupełna – ale promień nie dojdzie
w ów nów… to libracja i pijany snem wiatr
wyciąga nas chwiejnych z żywopłotu masek

by runęły jednocześnie z tą ścianą – bach! Bach!
śnieg i kryształ z powrotem skupia-ją w tetrachord –
transpozycja…/ posąg z wosku? takową drezyną?

Tak – ową drezyną 

         bo nie kończy się taktu
gdy Alutka przechodzi przez Lutko ___

 

 

Speculum (interfaza, a w zasadzie o śmierci wiersz)

 

Zebrało się w podróże. Ozwierciedlić gościńce.
Skąd dokąd – nie wie. Just in time.

Zebrało się w podróże. Zlaserować horyzont.
Skąd dokąd – nie wie. Just in time. 

Zebrało się w podróże. Odbiło trochę śladów,
aż odbiło od siebie. Skąd dokąd – ach nie wie. Ale musi się zbierać – 

snom twarze rozczynić i wy(s)łowić to słowo
opalowej gwiazdki zwanej rybką piołunką
z trzeciej części rzek. That’s just it. 

Ogród? – Frekwentowało. Rozdmuchało się w liście,
rozpaliło się w listy. Nie nadało rzeczy pewnej
imienia – zapomniało po prostu. I się zbiło
w trochę śladów. Just time for a times table.

Jak z głębokości rosnącą ciszą jest
most na Drinie i morwa w Golubac,
piaskowce w Vinčy i Dąb Klęczący
w Karaormanie, pętla Dunaju i sól i książki,
które was zmyślają jak wino i chleb
was czyta i wszystko co we mnie
jest teraz rozbite – to też się dowiedziało. That’s all
in a good time-wrap...  
                                    I spaliło te listy – fun to trash, prawdaż –
będzie piasek pod perły. Będzie biosyntetycznie. 
I za-prawdę te perły rzuci jutro pod róże.
(pojutrze zbierze się).

 

Wraca, co przychodzi bez reszty (szkłem na wodzie malowane)

To postać rzeczy
To tsap seui

Nie będzie kantońskiego. Zobaczymy obraz.
W Niderlandach mówią: żaden oracz ani rybak
nie przerywa pracy z powodu śmierci człowieka.   
To był Ikar. W Niderlandach mówią, że utonął
w niewiadomości. Tego, co oracz i rybak nazywają
złym i dobrym. Bo nie wierzył żywym ani umarłym.
I chciał przerwać milczenie. Wyciągnąć na wierzch 
wszystko, co ma w sobie kamień. W Niderlandach
mówią, że miał wytrącony z nieba głos. Zrobiony
ze szkła, w którym utopił się pegaz. Jak zaśpiewał,
to wytrącił z równowagi gwiazdy i słońce.
I co teraz?
                      Państwo patrzą.
Kawałek kory nie odbija się w wodzie.
W pieczarze zaślinionej purpurową gliną, 
odbija się od ścian z pomrukiem
grających w cymbergaja małp.  

Pięta wystaje z morza. Ktoś od góry
przymocował ją do głowy kręcącej się
kukiełki na jarmarku w Hades.  

 

Synu

 

Twoja naiwność kiedy zderza się z moją,
to jak dwóch z lekka zawianych cudzoziemców,
obdzielających sobą kielich przeznaczony nieznanemu
Bogu, który przyczajony się nad forpocztą mostu
szereguje kroki tych, co się tak zapowiadali.
Ale nie będzie tu skarg,
że świniom przyszło dawać i kraść. Żadnego bankietu
na powrót. Żadnej braci od zazdrości.

Jak wszystko już poszło, to poszedł na most
(wcześniej poszła wódka, Go, kilka lufek i tamta
panna z papużkami). A później przyszedł ojciec
w białym wielkim kożuchu. Wziął na ręce i bez słowa,
bo nie było nikogo, kto miałby ustępować im drogi.
W domu zdjął mu buty, zarzyganą kacabaję – 
do pieca. Potem zniósł miskę i umył mu nogi.

Tak się postępuje z gówniarzami – powiedzą.
Holberg by się zgodził, że to świętość i marność
w imię tego mówi, co tu świętość i marność sprawia.
od tysięcy i któregoś tam kwietnia – myślą wędkarze.
I ci od gier ulicznych.  

 

Essentialia negotii

 

„Przypominają dawnych… tyle że
zdemoralizował ich problem mieszkaniowy”

Messer

Przybraliśmy mową i postawą. Pokazaliśmy nasze Instytuty.
Myśleli: z potopu wyszli, biali i śliscy. Przeciw Syntezie 
obce języki nizane na strony nie-czynne; Rewolucja i zaświaty
na wyłączność dialektu; wystygłym żlebom zgłuszone dialektyki
[…]
Mówili: kraj (przed)ostatni ze światów nie mnoży przez uzdrowienie – 
żąda wieczności! Kraj sive spekulacja. Wyciągi z paruzji; drugich
Rybobrańców przetrwa-my pospołu – nasze stosunki są tu kluczowe!
Projekt: Bonanza. Potlacz dla obrażonych Historią [rosną nam akcje
i złote zęby; złote strzykawki z Hass&Liebe]; sopelki cukru dla Dykcjo-
Jończyków i Seniorów; klepsydra z kukułką i prapralinki i białolice eko-
krowy, takoż Zelanci [unus pro omnibus per dignitalna dystrybucja] = K-

-raj! Sive periaktoi. Semioza mocy symulowania; świadomość,
że góry są tam wyższe od akcyz; świadomość, że lubi się psy
i nie jada się brazylijskiego karpia z Wallis.  

 

Powrót