urodził się i mieszka w Tarnowskich Górach. W przeszłości pracował jako nauczyciel.
Jest laureatem kilku Turniejów Jednego Wiersza oraz Konfrontacji Literackich w Głogowie, Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Rodziny Wiłkomirskich w Kaliszu i Małopolskiej Nagrody Poetyckiej ŹRÓDŁO. Wydał trzy tomiki poetyckie: I chyba lepiej tak, Skrajem, węzły węzełki.
Współorganizuje i prowadzi spotkanie literackie w ramach Salonu Literackiego przy Tarnogórskim Centrum Kultury.
Nikt
nazywam się Nikt
niektórzy mówią na mnie Nemo
choć znikąd jestem uwikłany w materię
można mnie dotknąć do żywego
kiedyś znałem odpowiedzi
na ważne pytania wiedziałem
po co i dlaczego
dziś ta wiedza przydaje się
na nic
w głowie mam nieporządek
a w sercu kołatanie bez końca
piszę wiersze do szuflady i listy
do chłopca z plasteliny
ubywam po trochu
choć ciągle próbuję trzymać fason
patrzę więc jestem
słucham więc jestem
dotykam więc jestem
jestem więc błądzę
mój autopilot uległ awarii
pogubiłem się w regułach gry
z której dawno wypadłem
a moje wyrywne serce głupio wciąż
lgnie i lgnie
kiedy idę jest w miarę
kiedy stoję to sam sobie
na przeszkodzie
mam blizny po spojrzeniach
sprzed pół roku i zamęt pod nogami
schody omijają mnie z daleka
a czas znosi na pobocze
ze mną niewygoda
ze mną pod górę
jestem dla nikogo
jestem poniewczasie
jestem out i off
nazywam się Nikt
nic tu po mnie
po mnie tu nic
Kamień
zadzwonił którejś nocy
i poprosił żeby przyszła
kiedy stanęła w drzwiach wiedziała
że zostanie z nim do końca
był jak dziecko
układał się do ręki kiedy
go myła a potem karmiła rosołem
z lanymi kluskami
nie lubił rozmawiać o śmierci
jak się ma osiemdziesiąt z hakiem
to śmierć bywa czasem najlepszym
lekarstwem na życie – mówił
za to opowiadał o drozdach
cudowronkach błękitnych
o jeżach i kotach dachowcach
świat też do nich należy - dodawał
o kamieniach jeszcze opowiadał
zwłaszcza o malachitowym co go trzymał
na komodzie pod starym zegarem
i o tym że kamienie nie kłamią
patrzą prosto w oczy jak psy
i sprowadzają dobry sen
chciał żeby na odchodne ten kamień
do kieszeni włożyć
i żeby na cmentarzu
tylko trąbka
Na bezdechu
był kubek w kubek jak ona
a szczęście sprzyja chłopcom
podobnym do swoich matek
uprawiał poezję dekadencką
i miłość na bezdechu
jakby chciał nakochać się
na zapas
w czasie wędrówek nocnymi
tramwajami
zawsze miał jakiś plan b
i wybierał przystanki na
pożądanie
ostatnio szwendał się
po moich snach
na parapecie położył wiersz
i poprosił tylko by przechować go
w metalowej puszcze po kawie
zapewniał że nie będzie
wydawał żadnych
dźwięków
Było
mieszkam w łóżku przy ścianie
naprzeciw obraz Wojtka z moją dawną ulicą
kawowy Ikar Ewy i wiersz Marioli w antyramie
tutaj mogę skulić się w kłębek albo leżeć
na wznak i gapić w sufit paląc elema
mogę też grać z kotem w łapki albo otworzyć
Szymborską na 134 stronie i nie pytać
jak długo jeszcze i kiedy
trzymam życie za framugę drzwi do pokoju
albo za klamkę okna z widokiem na pustą ulicę
po porannej kawie z nugatem patrzę na wróbla
wróbel spogląda na gałąź a gałąź na chmurę
płynącą od zachodu
w tym zapatrzeniu jest spokój i cisza o smaku
jesieni i z tą jesienią stary klon targuje się
o odrobinę lata o plaster słońca i jeszcze
jeden liść
opieram życie o zielony taboret
na którym babcia stawiała kiedyś miską z wodą
i myła w niej nogi
dzieję się coraz wolniej krok po kroku
może mam gorszą karmę niż ta dla kota
może odbywa się to co zapisane serdecznym palcem
a może tak po prostu kolejny sezon ma się
ku końcowi
trzymam się życia za poręcz schodów w drugiej ręce
mam czarną laskę zejdę tymi schodami na parter
potem odwiedzę konklawe gołębi przy śmietniku
i bezdomny parasol na bezdomnym krześle
opowiem im o spotkaniu z małym tymbarkowym
kapslem z napisem było minęło wiosną
na szpitalnym korytarzu
Sypki
nie umiesz udźwignąć poranka
co dopiero nocy
od nieba masz atramentowy język
a na wargach ślad po jagodowym jogurcie
pod ręką pudełko anyżkowych cukierków
albo ziemnych orzeszków
i garść wspomnień które przychodzą
nieproszone
jak ten o koniu z patyka i sznurka
cukrowej wacie albo o termoforze
w sweterku
teraz jesteś sypki jak babka z piasku
i cały w króliczkach kurzu
a niechęć do świata masz niewyczerpaną
dalej też wierzysz w nic albo
w jak najmniej
jedno wychodzi ci w miarę nieźle
- odchodzić z nadmiaru miłości a potem
cierpieć z powodu jej niedostatku
są jednak takie noce które wyciągają
drzazgi wystarczy czasem przejść się
po cudzych snach – zajrzeć do dziewczyny z perłą
chłopca z deszczu albo pieska przydrożnego
póki co nie przesiaduj zbyt długo na tym murku
kręci się tu za dużo podejrzanych
typów