Katarzyna Miarczyńska

ur. 1973 r., absolwentka pedagogiki na WSP TWP w Warszawie i Podyplomowego Studium Logopedii i Glottodydaktyki w Katowicach. Obecnie pracuje w Przedszkolu Terapeutycznym z dziećmi autystycznymi. Laureatka konkursów poetyckich, jej wiersze znalazły się w kilkunastu antologiach i czasopismach literackich. Debiutancki tomik "Na kocich łapach"  ujrzał światło dzienne w 2007 roku. W 2016 roku pojawiły się "KATARYNKI".

Dom

 

Rano pachniał kawą

Z kredensu wyglądały kubki

Ogień wesoło trzaskał

 

Babcia śpiewała w kuchni

Mama wycinała zwierzątka i lalki

Ożywały na stole

 

Co wieczór Tato

Wyczarowywał przed snem

Bezowe misie

Jego kolana 

Bezpieczna przystań

 

 

 

Z tamtych lat 

 

Pożółkła fotografia

Nieśmiały uśmiech w bzach

Chowała moja babcia

Dziadek w mundurze wojskowym 

Spoglądał poważnie

 

Kochali się zwyczajnie

Cynamon świątecznych dni

Codziennie kawa

Kuchenny stół

Osobny świat

Rozkwitał w porze obiadu

 

Działkowy raj Huty

Dorodne śliwki, grusze

Biegały dzieci

Maciejka pachniała

Muzyką graną przez świerszcze

 

Miłość zwyczajnych ludzi

Z kryształowej cukiernicy

Podjadaliśmy kostki

 

Została pamięć

I siła by żyć... 

 

 

 

 

 

Z biegiem lat

 

Babcia gotowała najlepszą zalewajkę

Wujek przychodził na sodkę z wodą

I miętówki

Opowiadał różne historie

 

Kuchnia jak teatr

Wesołe garnki podskakiwały na piecu

Ogień buzował

Ciepłem słów

 

Sąsiadka pożyczała sól

Uczyła robić na drutach

Sąsiad strugał zwierzątka z drewna

Miejsca starczało dla każdego

 

Patrzą na nas 

Niebiański obrus podrywa wiatr

Poprzeczka miłości podniesiona wysoko

Czeka na nowych mistrzów

 

 

 

Mascha Kaleko

(1907-1975) Niemiecka poetka żydowskiego pochodzenia, urodzona w Chrzanowie.

 

Życie w ucieczkę zamienione

Pod znakiem gwiazdy 

Szukam domu

Czy jest na mapie miejsce

Gdzie będąc sobą będę u siebie

 

Wszędzie tak obca

Ciągle na walizkach

Zamiast biletu 

Ściskam w ręce wiersz

Wciąż zawierucha 

Przegania po świecie

Ludzie odchodzą

Cierniem po nich śmierć

 

 

 

Wędrowiec

Kiedy jesień rozszeleści się w Tobie 

jarzębina spłonie rumieńcem

mgły nad ranem otulą Cię szalem

pójdziesz tam gdzie skoszonych zbóż wieńce

 

w sadzie gruszom kłaniać się będziesz

przy kapliczce z Madonną pomilczysz

śliwie ulżysz co w polu brzemienna

a z księżycem noc całą przegadasz

 

z bocianami na wiosnę powrócisz

pełen ciepła plecak przyniesiesz

Twoje oczy jak gwiazdy zapłoną

świeże ziarna miłości w świat rzucisz

 

 

 

Jak Bieguni

 

Figurujemy w kalkulacji świata

Raz matem Ty

To szachem Ja 

I choć mijają zimy, lata

Pod niebem wciąż najlepiej śnić

 

Jak Bieguni w drodze

Miasta i wioski

Ludzie sny

Kamienie muszle 

Piasek morski

Pomiędzy radość 

Wciśnięte łzy

 

Na mapie życia

Kompas serca drogę zna

Za nami góry rzeki lasy

 

Powrót