Mirka Szychowiak

Finalistka Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina. Publikowała w Obrzeżach, Nowej Okolicy Poetów, Cegle, Szafie, Trumlu, Arteriach, Arkadii, Dyskursie. Laureatka kilkunastu ogólnopolskich konkursów poetyckich, W wrześniu 2005 roku ukazał się jej debiutancki tomik Człap story. W 2010 roku zostały wydane dwa tomiki poetyckie autorki: Jeszcze się tu pokręcę (nominacja do Nagrody Literackiej Nike 2011) nakładem Instytutu Mikołowskiego oraz Proszę nie płakać wydany przez SAPiK w Szczecinku (jako główna nagroda w OKP Malowanie słowem).    

We wrześniu 2015 roku ukazał się czwarty tom poetycki – Gustaw znikąd wydany przez Zaułek Wydawniczy „Pomyłka” w Szczecinie. W listopadzie 2015 r. wydany został  debiut prozatorski Mirki Szychowiak – Gniazdozbiór (wydawnictwo ME-KOMP). W tym samym roku została finalistką Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania. Jej teksty znajdują się w antologii dolnośląskiej literatury Rozkład jazdy, w Warkoczami. Antologia nowej poezji;  były tłumaczone na język angielski: w dwujęzycznej antologii Free over blood wydanej w październiku przez Off_Press i Zeszyty Poetyckie oraz w European Literature Network. Autorka mieszka w Księżycach pod Wrocławiem.

W 2016 roku, nakładem Fundacji Duży Format, ukazała się książka Jakie to życie jest krępujące - tomik otwierający serię Obecni .

 

Bez odbioru

 

Masz tylko objawy, ta choroba atakuje innych.
Jesteś o nią zazdrosny. Wszystko, na co zapadasz,


jest uleczalne, ale ty chcesz być konający, cudem
uratowany, żeby potem opowiadać o głosach,
które ci powiedziały, jak się stamtąd wraca.

A między nami – bez objawów. Nie dzielisz się
ze mną nawet tym. Gdzie jesteś, kiedy siedzisz
obok i dramatycznie zasłaniasz oczy?

Kogo szukasz w tej czerni?

 

Tak czy inaczej

 

Może w końcu to zobaczę, bez przekłuwania
oczu, nie łamiąc karku, skacząc z urwiska.

W dole krąży dawny spokój, krótkie sny
o niczym ważnym, śmieszni chłopcy
w bardzo modnych, pustych spodniach.


A ja cię pierdolę – powiedział to tak
łagodnie, że nie wiedziała czy zaprasza
ją do łóżka czy wyrzuca za drzwi.

Kiedy wygaśnie śmiech i światła na arenie,
wejdzie w ten spokój nie otwierając oczu.

Po omacku wdrapie się na trampolinę
i spadnie, ale to już nie ma znaczenia.
Jeśli coś ma umrzeć, niech umiera szybko.

Złamać kark czy złamać słowo, to i tak
jakaś śmierć, jakiś grób, ten sam ból.

 

Przesiadka

 

Wściekłość to paliwo, na które mam
zniżkę – zamknięte oczy i noga na gazie.

Nie widzi, gdzie pędzi, kto idzie, nie
słyszy – jeśli coś się urwie, to nawet
nie stanie, nie spróbuje skleić tego, co
odpadło. Głowa się wypełnia jak
balon powietrzem – jesteś coraz większa,
ale jakby lżejsza, mniej czuła na ogień,
który cię od spodu nachalnie próbuje
oderwać od ziemi. Czy jest jakiś wybór,
jakaś inna droga i miejsce, by zrzucić
ten nadmiar paliwa, zdjąć nogę z gazu,
zostawić bagaż, ruszyć na piechotę?

Wniknąć w jakiś spokój, w tę pieszą
wyprawę, zedrzeć podeszwy i otworzyć
oczy, widzieć to wszystko i na wszystko
patrzeć i przytrzymać głowę, żeby
nie uciekła, żebyś nie została sama

z tym burdelem.

 

Nie nazwę, nie umiem

 

Powoli urywam się stąd

Coraz jaśniejsze oczy, zieleń poszarzała;
w tej cielistości trudniej znaleźć usta,
zaznaczyć kredką wyłapany kontur.

Jestem opuszczonym, wyziębionym domem,
nic się ścian nie trzyma, odpadają klamry,
strych pełen zagadek zmysiał i wyłysiał. 
Ptasie odchody przyschnięte do desek,
rozebrane gniazda,  bo ptaki odeszły.

Gdzie jest schowane to, co mnie tu trzyma,
przykręca śrubki, dorzuca do pieca?
Taki podmuch na moje zmartwienia,  

ludzki odruch.

 

 

Nie chcesz

 

Chcesz wiedzieć, jak to jest, gdy sama
z sobą śpię? Zamykam oczy i słyszę
jak niepotrzebna ćma wpadła przez otwarte
okno – czuję się niezręcznie, nie widząc jej.
Miotamy się obie, ślepe i żałosne, w tym
pozbawionym prawie światła biurze spraw
pozornych, ale nie możemy sobie pomóc.

Kiedy otwieram oczy, raczej czuję, niż widzę,
że tu nie będzie walki, bo obie dobrze wiemy,
czego w tej wojnie już nie można wygrać.
Gdy martwa opada na podłogę, opłakuję
ją przez chwilę,  potem wracam na tyły.

Chcesz wiedzieć, jak to jest, gdy sama
z sobą śpię i sama drżę aż do rana?

 

 

 

 

 

 

 

Powrót