Piotr Fedorczyk

(ur. 1967 – zm. 2013) w Warszawie. Poeta, redaktor, dziennikarz i copywriter. W 1989 r. w I Ogólnokrajowym Turnieju Poetów zdobył Laur Klubu „Riviera-Remont”. Jego utwory publikowane były także w czterech antologiach: „Ławka rezerwowych”, „Próba atmosfery”, „Bazar 6” i „Miasto nowego millenium”. W 1992 roku w warszawskim klubie „Stodoła” wystawił spektakl „...jak Ziemia z ziarnem” i wydał tak samo zatytułowany arkusz poetycki. Wiersze prezentowane były przez rozgłośnie radiowe - „Jedynkę”, „Trójkę” i „Czwórkę” Polskiego Radia, „Radio dla Ciebie”, „Radio Kolor”, „Radio Jazz” oraz „RadioAktywne.pl”.

Wydał książki:
Opowieść bez początku i końca
. (Nowy Świat, Warszawa 1997),
Opowieść bez początku i końca - ebook (PoeciPolscy.pl/RTC AW, Warszawa 2011),
Tramwaje na pustyni (Fundacja Duży Format, Warszawa 2014).

 

* * *

Mój puls znów nadcięty
blaskiem horyzontu
Kiedy spotykam ludzi
ich kroki
zmieniają moją drogę
Czekam i mówię
ale nie całkiem
i wszystko jak wiatr
Wolę wiotkie fluidy
grzejące w środku
jak alkohol krążące
które zrywają ze snu
Wolę niż klucze
do drzwi zamkniętych
ze ślepym wizjerem
Miłość jest bezrozumna
Ciebie się boję

 

 

* * *

I zobaczyłem jak dziurawy jest mój czas
jak bezlitośnie nie czeka
nawet gdy na tygodnie zasypiam
pod zaspami przeczuć

I zobaczyłem jak niepohamowany jest
jak nieludzko uparcie
trwa w swej wiekuistej ucieczce
przed mym błaganiem o chwilę

 

 

* * *

Panie Jezu w swym zimnym niebie
ocal mnie przed samym sobą
Ostatnio umarłem po raz trzeci
i znacznie bardziej cierpiałem

Mam dość ołowianych dmuchawców
chcę zejść z psychodelicznych
pastwisk i traw czarnoszorstkich
Chcę smaku chmur waniliowych
z migdałem wieczornego nieba

Panie Jezu w swym zimnym niebie
znów miałem w żyłach krew nieważką
martwe już całkiem drzewko szczęścia
na parapecie okna przez które
uparcie wypatrzeć chciałem życie

Za oknem zaś świat kołysał się
jak samobójca na sznurze
tik–tak szach-mat tak-tak
Po raz trzeci potem zmartwychwstałem
jeszcze boleśniej niż poprzednio

 

 

Zdanie o Ginsbergu

Allan Ginsberg
Poeta Pedał Żyd Narkoman
umarł i
nie będzie już cierpieć
z powodu wątroby świata
w księgarniach i gazetach raz jeszcze pojawiły się utwory
z których zapewne
znów jakiś młody szaleniec wyczytał
że swój tomik powinien dać Miłosiernemu Bogu
aby ON w swym chłodnym zimowych niebie
wytłumaczył Ginsbergowi raj ziemskimi wierszami

 

 

 

* * *

Po Józefie F.
pozostał tylko sen
i syn
który nie ma kogo spytać
czy ojciec zostawił po sobie
choć jeden do niego wiersz

Po Piotrze F.
zostaną być może tylko wiersze
Ten napisał do nieznanego mu Józefa F.:

Rozprawiłem się już
chyba
z tymi co odeszli
Teraz rozprawię się
ze sobą
Wypruję
ze swego środka
ojca i przodków
Nie będą już
patrzeć moimi oczami
Nie będą pić wódki
moimi ustami

 

 

 

Powrót