Tomasz Jastrun

urodzony w 1950 roku w Warszawie - poeta, prozaik, eseista, felietonista, krytyk literacki, autor książek dla dzieci, długoletni współpracownik paryskiej Kultury.

Wieża

 

 

Baranku Boży który gładzisz grzechy świata

Zmiłuj się nad nami

Owczarzu który idziesz z nożem

Zmiłuj się nad barankiem

Nie ma już baranka

Ślad zaginął po owczarzu

Nóż przechodzi z rąk do rąk

Jak cegła na budowie

I oto stoi ukończona wieża Babel

W każdym oknie

Pytanie  bez odpowiedzi

W każdym braku odpowiedzi

Człowiek

(z Poeta jest jak dziecko. Nowe Roczniki, antologia, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza 1987)

 

Wizyta

 

Przyszedł do nas znany poeta

Był bardzo smutny

Mówił o tym że bardzo jest czytany

I o tym co ma zamiar napisać

 

Chciałem go otworzyć – coś przeczytać

Miał twardą okładkę

Był zamknięty na wszystkie strony

Więc dałem spokój

I słuchałem jak mówi o pisaniu

I o tym jak bardzo to boli

 

Wychodząc podał mi niechętnie dłoń

Spojrzałem z dołu

I ujrzałem że w jego wysokich górach

Leży śnieg

 

(z tomu Bez usprawiedliwienia, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1978)

 

 

Ojciec nareszcie spokojny

 

Mojego ojca

Widziałem zawsze

Tylko

We fragmentach

 

Krzaczaste brwi

Chrzęściły

W jego palcach

 

Kiedy ziewał

Bałem się że połknie świat

Kichał

Jakby chciał go wysadzić

W powietrze

 

Wargi miał wąskie

Jak granice

Ze strażnicą fajki

 

Powtarzał często

- To wszystko nie ma sensu –

A westchnienia toczyły te słowa

Jak fale kamyki

 

(z tomu Jakby nigdy nic, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2010)

 

 

 

Noc

 

Mój ośmiomiesięczny synek

Spogląda na mnie

Z coraz większym

Zdumieniem

 

Najpierw

Próbuje ściągnąć mi okulary

Potem chwyta za nos

I zdejmuje twarz

Łapię ją w ostatniej chwili

I nasadzam z powrotem

Jakby nic się nie stało

 

Co za wstyd

Te nasze białe czaszki

Szczęki na zawiasach

I bezmyślne oczodoły

 

Chrońmy przed nimi nasze dzieci

Tak długo jak się da

Niech idą ku nim powoli

Swoimi drogami

 

(z tomu Jakby nigdy nic, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2010)

 

Drabina

 

Chłopczyku uśmiechnięty

Od głowy do pięty

Uśmiechnij ten miesiąc

Spadania liści

Moje niepokoje i lęki

Wizytę u doktora

W poniedziałek

Śmierć która siedzi

Nastroszona jak sowa

 

Dajesz mi dłoń

Która cała

W mojej się chowa

I każesz iść po schodach

 

Idziemy

A kiedy schody się kończą

Dostawiam drabinę

Do nieba

Chociaż wiem

Że tam niczego nie ma

 

Nie bój się

Ja pójdę pierwszy

 

(z tomu Jakby nigdy nic, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2010)

 

 

 

 

 

Powrót