Tomasz Smogór

autor książki poetyckiej „Ujścia” (wydanej jako 1. Nagroda w 2. Ogólnopolskim Konkursie na Tomik Wierszy Duży Format w 2014 r. w kategorii: debiut). Zajął I miejsce w konkursie poetyckim „O liść konwalii” im. Zbigniewa Herberta oraz III miejsce w konkursie im. Zygmunta Krukowskiego. Jego wiersze ukazały się  w czasopismach, m. in.: „Cegła”, „Czas Kultury”, „Akcent”, „Tygiel Kultury” oraz w „Antologii debiutów poetyckich 2014”. Z wykształcenia etnolog. Mieszka w Kłodzku.

 

dzień upadłości

sierpniowy projektor jak reaktor
na tamto lato wkopany w zabawy
w chowanego by wywołać coś
z zatopionej sztolni później szybkie przejścia
po moście żelaznym byle ominąć
rozkopane nekropolie od których niosło się
bezdenne gnicie słońce poszło na zwiady
stanęło nad rzeką jak radło na nieżyznej glebie

  

 

zabiegi

uzdrowisko przeszło samo siebie
w opuszczeniu że nie można się
dogrzebać drugiego dna w korycie basenu
jest rurka przypominająca wenflon
albo wycięta tchawica żeby miało
jak oddychać pod powierzchnią

w szlamie kwitną manekiny
robiąc sobie zabiegi ze szkła i metalu
jakby obraz dewastacji był maścią
 

 

przebicia

długopis przerywa jakby na coś wskazywał
wspomnienie odżywa choć adres zmienił numer
Karl Denke wypływa z ulicy Stawowej 10

podróż odbywa się wśród mechanizmów
oczy kierują się znów na dworzec kolejowy
nie możesz być pewny czy żył linearnie

czy miał swoje ścieżki przez które wybywał
by zapoznawać włóczęgów pijaków prostytutki
którzy rozejdą się na wrocławskim targowisku

postrach przebija peklowanym mięsem u źródła
skąd funkcjonariusz wybiegł się wyrzygać
na widok szczątków i galanterii ludzkiej

 

 

kto inny

staliśmy na rynku zmrożeni
gdy zegar wskazywał tę samą godzinę
jakby nie było snów i dni
tylko zatopione miasto
przyglądające się sobie w kinie
chcące nam coś powiedzieć
że to nie my – krzywdę wyrządził kto inny
– przeciek krążący jak miejska legenda

zatrzaśnięci w skurczach
gdy ktoś wyświetlał filmy na budynkach
nim na ulicach pojawi się wyludniacz

 

 

płytki oddech

dziewczyna wlecze się za zespołem
gdy noc jako puszczyk wyświetla negatywy
(przez szpalery drzew widać jej suknię)

gitarzysta odłączył się od składu
powściągliwość na ścieżce zrywa jagody
by zaraz skryć się jak domek letniskowy

ostatni dzień wakacji ma podwójny rząd zębów
dopada jak w folklorze więziennym

 

Powrót