• 9 Styczeń 2018

Dociekania strefy

Marcin Niewirowicz

  • Wydawnictwo:
  • Miejsce i data wydania:
    Warszawa 2017
  • ISBN:
    978-83-62795-64-2
  • Format:
    135x205mm
  • Ilosc stron:
    40
  • Rodzaj:
    poezja
  • Oprawa:
    miękka
Rafał Różewicz

Dociekajcie a znajdziecie

 

Marcin Niewirowicz w debiutanckim tomie oddaje hołd filozofii codzienności i z prostych pytań stara się w wierszu utkać klimat odpowiedni dla filozoficznych rozważań. Choćby miał to być zwykły stół, przywoływany przez Bertranda Russella, z jego wszystkimi wątpliwościami co do faktycznego istnienia owych fizycznych przedmiotów („jeśli stół jest stołem, czemu jadam na łóżku?” – to tylko przykład, moim zdaniem istotny, bo pytanie zadane przez Niewirowicza, wbrew krytycznej opinii Wojciecha Szota, wcale nie jest banalne1 – to tak jakby człowiek wyśmiał Russella, że w czasach tzw. drugiej rewolucji przemysłowej, a konkretnie w 1912 roku w „Problemach filozofii” zastanawiał się, czy stół faktycznie istnieje – otóż, panie Wojtku, absurdalne myślenie jest tożsame z myśleniem filozoficznym, toteż zadawanie tego typu pytań – w dobie dyktatu rzeczywistości wirtualnej – jest wciąż jak najbardziej aktualne).

W każdym razie „Dociekania strefy”, nawiązujące do „Dociekań filozoficznych” Ludwiga Wittgensteina, udanie łączą konkret formy (wcale niejednolitej) z rzeczoną abstrakcją. A wszystko to podane rytmicznie i z myślą o czytelniku. Tak, tenże odbiorca wirtualny, o którym wielu poetów zdaje się zapominać, jest w twórczości Niewirowicza obecny – choć pytania zadawane przez debiutującego poetę są na pierwszy rzut oka (w tekst) retoryczne. To dowodzi jego subtelności. Myśl nie ciąży nad utworem (rzecz jasna, jest jednak stale obecna), czytelnik natomiast nie czuje się listkiem figowym dodanym do „szklanego” ciała, na które można li tylko chuchać i dmuchać. Niewirowiczowi udaje się bowiem zaangażować go do wyprawy w rejony, gdzie nic nie jest oczywiste, a doznania zmysłowe są o tyle prawdziwe, o ile przekonywająco zamkniemy je w języku (wyrażeniu, zdaniu, wreszcie: frazie).

 

dowód

 

istnieje tylko potrzeba paru definicji

gdzie stół jest stołem ale krzesło

wymyka się już swojemu znaczeniu

 

jednak są ważniejsze rzeczy

bezkształty które zapełniają dom

nieobecnością

 

jeśli nadać im nazwy

nie znaczy że się pojawią

 

Różewiczowskie nazywanie rzeczy na nowo, przekonanie, że „nic” oznacza właśnie „coś” tylko wyrażone inaczej, że nic nie jest nam dane z góry, bo winniśmy sami sobie wybrać otoczenie potrzebne do stabilnego funkcjonowania i poruszania się w świecie przy użyciu własnego językowego kodu, bogatego w pierwszej kolejności w te zasoby, które sami pozyskaliśmy z głębin rozmaitych teorii, tradycji i kultur – to moim zdaniem cechy wyróżniające twórczość debiutanta. Debiutanta, dodajmy, który nie bawi się w mętne gadulstwo, lecz trzyma swoje w wiersze w ryzach, chcąc powiedzieć tyle, ile to konieczne. Tutaj ważne jest redukowanie (również na poziomie poznania), cofanie się o krok, by zrobić dwa kroki do przodu. W imię zasad, przygody, sztuki, chęci przebycia samemu tej filozoficznej drogi od-do, jak na debiutującego poetę przystało, który dopiero uczy się chodzić po świecie. Bo reszta jest domysłem, dociekaniem właśnie. Wypełnianiem przestrzeni, której, z każdą stroną, jest coraz mniej. Inaczej: stopniowym jej zagracaniem: swoją obecnością, obecnością rzeczy, które mogą faktycznie istnieć niezależnie od istot?

 

 

[musisz wyjść]

 

musisz wyjść z tego domu przed

nocą i iść daleko od nieczułości

mojej i mojego bycia tutaj

 

w miejscu w którym zmienia się

sposób patrzenia na samotność

po wszystkim już jest po wszystkim

 

i nikogo kto mógłby wypełnić

przestrzeń która zostaje i po tobie

nic tu po tobie

 

A jednak, wbrew zapowiedzi z puenty, sporu tutaj „mnie”, bo do wierszy z debiutanckiej książki Niewirowicza będę chętnie wracał. Choć to tomik skromny, raczej epka, w której chodzi o pokazanie swojego potencjału. Próżno szukać w nim skomplikowanych metafor, pod względem kwiecistości mowy – jest to, jak napisałem powyżej, nad wyraz oszczędny tom, preferujący krótkie, proste zdania, ale nierzadko trafiające w sedno, innymi słowy: zdania otwierające – wpuszczające do środka trochę świeżego powietrza, po zażyciu którego chce się myśleć i czyni to się zdecydowanie lepiej. Wreszcie: zdania-komunikaty odnoszące się do danego miejsca i czasu, bowiem język wierszy Niewirowicza stara się porządkować przede wszystkim osobistą, dostępną w pierwszej kolejności przestrzeń miast zapuszczać się w dalsze rejony polszczyzny. Jego język nie wychodzi z domu, jest dostępny tu i teraz. To myśl otwiera drzwi i zabiera klucze.

Jak pisałem niedawno w ArtPapierze2: ciekaw jednak jestem, w którą stronę autor ostatecznie podąży. Bo coś na kształt prozy poetyckiej w debiucie już mamy (tomik jest zbitką dwóch różnych form, tej bardziej klasycznej z podziałem na strofy i skondensowanej, na kształt notatki). I choć Niewirowicz zapewnił mnie, że chodzi wyłącznie o rozdwojenie pod względem wspomnianego zapisu, to wydaje mi się, że zdecydowanie o coś więcej. Jest tu jakiś artystyczny konflikt, jakby poeta wciąż zastanawiał się nad wyborem tejże ostatecznej drogi, jeśli chodzi o mówienie wierszem. Na razie przyglądam mu się z pozycji „kierującego ruchem” – tak jak rzeczom, przedmiotom, które zostały już podobno raz na zawsze zdefiniowane, ujarzmione przez język, koniec końców: urzeczywistnione wraz z własną historią?

 

 

Marcin Niewirowicz „Dociekania strefy”, wyd. Nisza, Warszawa 2017.

 

Rafał Różewicz



1     Na facebokowym profilu „Kurzojady” w dniu 25 listopada 2017.

2     R.Różewicz, Polska mistrzem Polski. Przegląd debiutów poetyckich 2017, ArtPapier, nr 01/2018: http://artpapier.com/index.php?page=artykul&wydanie=339&artykul=6571&kat=17 

Powrót