Sylwia Kanicka – Czas nie zawsze jest lekarstwem na wszystko
Trafiły w moje ręce dwie książki Małgorzaty Góralskiej. Przeczytałam obie, sięgając najpierw po starszą, aby zachować kolejność czytania i poznać sposób pisania autorki. Książki „Przeczytaj zanim powykreślam słowa” (2015) i „Huśtawka” (2019), wydane przez Samorządową Agencję Promocji i Kultury w Szczecinku, to oczywiście nie cały dorobek autorki. Moim celem jest skupienie się na tej z 2019 roku, jednak nie ma możliwości, by nie pojawiły się odniesienia, stąd kilka słów wyjaśnienia. Po przeczytaniu, zauważalne jest, że obie z sobą współgrają, wzajemnie się uzupełniają, albo raczej tworzą, po części, spójną całość, nawet jeżeli nie było to założeniem. Zbiór „Huśtawka” jest częściową kontynuacją wcześniejszej książki poetyckiej (nie mylić ze stwierdzeniem, iż jest on rozbudowaną formą pierwszej), a autorka w umiejętny sposób pokazuje rozwój podmiotu lirycznego. Mogę jedynie powiedzieć, że Góralska wykorzystała wiersze z pierwszego (2015) zbioru, by mogły powstać utwory w kolejnym tomiku. Publikacje te różnią się przekazem, a ja nie dążę do ich porównywania. Jednak uważam, że czytelnik sięgający po „Huśtawkę” powinien zapoznać się wcześniejszą pozycją wydawniczą. Obie książki zarysowują emocje, ukazują sytuację, w których trzeba się zmierzyć z nagłą zmianą w życiu. Można zaryzykować stwierdzenie, że dotyczą dokładnie tej samej zmiany.
Dlaczego uznałam wcześniejszą pozycję za tło dla omawianego zbioru poetyckiego? Podmiot liryczny, a w obu jest nim kobieta, przybrał postać dojrzałą,choć wzbudza to dużo zastrzeżeń, ale o tym później. Nie ma wątpliwości, że zbiór pokazuje uczucia, a Góralska prowadzi podmiot przez perypetie spowodowane rozstaniem lub stratą kogoś bliskiego, albo obie te sytuacje są tylko odnośnikiem, by łatwiej zobrazować problem straty. O ile wcześniej, w jej bohaterce, było mnóstwo niepewności, chęć ucieczki i niezgoda na zaistniałe w jej życiu okoliczności, tak w „Huśtawce” zaczyna pokazywać swoją pewność siebie. Nie błądzi, nie zamyka się w sobie, za to potrafi stanowczo powiedzieć:
„podejmuję decyzję
nie będzie żałoby
nie będzie” (Krok po kroku, s.10),
a „to dopiero początek” (Zaledwie, s. 27), gdyż ona chce zrobić krok dalej, chce się uwolnić od bólu i niesprawiedliwości, jakie ją spotkały. Wskazuje na rzeczy, które zaczynają być zrozumiałe, gdyż „po ostatniej burzy / dużo powietrza w ogrodzie” (Kropki, s. 22) się pojawiło więc „jeszcze chwila i ognisko roztopi zimę / … / trzeciego dnia po pełni domknę kalendarz / zakończę mrok” (Po zimie, s. 9), tak jakby tego trzeciego dnia miały zostać zakopane wszelkie problemy i wątpliwości. Czytelnik może obserwować zachodzące w podmiocie zmiany, a poznając wcześniejszy zbiór widzi, jak bardzo stara się on, by wszystko, co jest obrazowane w wierszach, było dosadnie czytelne. Utwory pokazują wychodzenie z traumatycznych przeżyć, które pojawiły się w życiu bohaterki i przez dłuższy czas zniekształcały lub całkowicie hamowały naturalne procesy przetwarzania i przyswajania różnych informacji. To wychodzenie, to jakby inne spojrzenie na życie, gdy „wśród jabłoni i śliw / zaczynają żyć gniazda” (Wiosenne tło, s. 12). Poetka, pomimo nadal trwającej niepewności, stara się przedstawić sytuację, jako coraz bardziej stabilną, coraz lepiej przystosowaną do nowych warunków, a przede wszystkim ukazuje swoją bohaterkę, przez pryzmat przeżytych doświadczeń, jako silniejszą i gotową na to, co przyniesie życie. I nie byłoby w tym niczego zaskakującego, bo przecież „kwitnie południe / zdyszane wiersze / wchodzą po stopniach” (Na nowo, s. 16), jednak autorka potrafi mocno zachwiać odbiór. To właśnie ten moment, kiedy ta dojrzalsza postawa podmiotu nie do końca jest autentyczna. Pomimo pojawiającej się pewności, rodzi się pytanie, ile w tym jest przybranej pozy dla ułatwienia sobie funkcjonowania. To, trochę, jak z terapią osób zaburzonych, które chcą manipulować swoim terapeutą. Osoba poddawana terapii potrafi, albo bardzo szybko uczy się, przybierania odpowiedniej postawy, by złagodzić sobie rygory, w których się znalazła, szczególnie, gdy nie jest gotowa na zamknięcie pewnych rozdziałów. Czytelnik może stracić pewność w ocenie podmiotu, gdy czyta:
„modlitwą bez wzorów
kruszeję na poduszce
każdej nocy
bez imienia” (Lęki, s. 30),
i tylko
„przepuszczamy światło
próbując ominąć dół
jednak on ciągnie” (Zimni, s. 36).
Ta widziana, na pierwszym planie, pewność nagle bardzo maleje, staje się wręcz niedostrzegalna i „opadają kolejne maski / jedna po drugiej / nadchodzi jutro” (Z pierwszym rozbłyskiem lata, s.37). W tym miejscu warto zwrócić uwagę, iż wewnętrzna walka w podmiocie cały czas trwa, a on wbrew, być może, przemyślanym manipulacjom, chce jednak stanąć twardo na nogi, chce „… uczyć się od nowa wszystkich przykazań” (Cynamonowa podróż, s. 42), „by misie z kredkami wyszły z kątów” (j. w.), a jego świat znów stał się kolorowy. Pomimo trudności bohaterka wierszy dąży do wyleczenia się z tego, co rozsypuje ją od środka. Trudno jednoznacznie powiedzieć, do jakiego momentu doszła w samoleczeniu, gdyż wiersz „Nów”, który zacytuję w całości:
„zatrzymany zegar
budzę się
ostatnia zapałka zgasła” (s.46)
mocno obrazuje zatrzymanie się na pewnym etapie, jest jak nawiązanie do postaci „Dziewczynki z zapałkami”, tyle tylko, że ta ostatnia zapałka może symbolizować, inaczej niż mówi baśń, zamknięcie się na możliwość zmian, a jednocześnie, może być oznaką dogaszenia dawnego rozdziału i rozpoczęcia nowego.
Małgorzata Góralska słusznie nadała temu zbiorowi tytuł „Huśtawka”, gdyż w całości jest on, jak ta „w myślach rozbujana huśtawka” (Czerwiec, s. 47), gdy „las położył cień w miejsce gdzie miał być / dom” (j. w.). Ten tytuł można odbierać na wiele sposobów. Jednym z nich jest zmienność położenia w swoich działaniach, ten moment, gdy wydaje się, że jest się już daleko i zaczyna normalnie funkcjonować, a nagle człowiek cofa się i znajduje w początkowym momencie swojej wewnętrznej walki. Powiedziałam na początku, że ten zbiór jest częściową kontynuacją wcześniejszej książki poetyckiej autorki i pozostaje przy tym stwierdzeniu. Podmiot liryczny zmienił się, choć zapewne nie do końca przeszedł całą drogę powrotu do normalności. A może w tym właśnie miejscu ta droga się kończy i nie można bardziej wymazać z siebie wspomnień, bo jak czytamy w zbiorze „Przeczytaj zanim powykreślam słowa”:
„umarli są w nas i brudzą podkoszulki” (s.19)
więc pewnych sytuacji nie można wykreślić z pamięci, gdyż „trudno uwierzyć w zieleń / tej wiosny zmiennej / jak ty / w słowach” (Huśtawka, Miasto, s.45).
Małgorzata Góralska, PRZECZYTAJ ZANIM POWYKREŚLAM SŁOWA (2015), HUŚTAWKA (2019), wyd. Samorządowa Agencja Promocji i Kultury w Szczecinku.