Sylwia Kanicka
Kobieca pewność czy delikatność
Elżbieta Adamiec „Jest tak cicho tak cicho jest” (Strofa, Bielsko – Biała, 2020)
Delikatne czy twarde obrazowanie życia, to myśl, która pojawiła się po przeczytaniu zbioru Elżbiety Adamiec „Jest tak cicho tak cicho jest”. Zagłębiając się w utwory poznajemy siłę ludzkiego istnienia. Tu rodzi się kolejne pytanie, czy mamy jakikolwiek wpływ na to co się w nim wydarzy, czy skazani jesteśmy na to, co nam niesie. Carlos Ruiz Zafon powiedział: „Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką, albo sprzedawcą losów na loterię: to jego najczęstsze wcielenie. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć”. Autorka potrafi wyjść mu naprzeciw i docenić to, co przyniosło, jednocześnie nie jest ze wszystkim zgodna. Brnie przez życie, choć jak pisze „używam ciągle tych samych słów określonej ilości / boję się że jeżeli będzie ich więcej to otworzę wrota / do dramatu rozpaczy i stracę równowagę” („pawana dla bezszelestu”, s. 23). Adamiec przedstawia życie przez pryzmat własnych przeżyć. Wspomina „krajobrazy i twarze które zeszły w półcień” („pejzaż ze stokrotką”, s. 35). Nawiązuje rozmowę z przeszłością, która kształtuje każdego, bo gdy „czas sieje ziarnka piasku nawet milczenie przystanęło / zdziwione” („metafraza”, s. 38). Czytając wiersze Elżbiety odczuwamy w nich kobiece spojrzenie i rozumienie świata
Wiersze w zbiorze przepełnione są uczuciami. Przeprowadzają czytelnika przez ich nasilenia i słabości. Nie ma w nich miejsca na niedopowiedzenia. Gdy myślimy, że „ślęczymy nad kolejną stroną książki” („penny black i niebieskie koperty dla Hewki”, s. 22) „przyszłość ciągle skrada się” („pawana dla bezszelestu”, s. 23) i nie doprowadza do zatrzymania. Co więcej, uczucia te są dojrzałe, pewne siebie niczym „metafory sprzed wieków” („chet”, s. 55), przybierające realne obrazy, dzięki którym „nie stajemy się przezroczyści” („łabędzie i notes z adresami”, s. 60) i wciąż jesteśmy i możemy się nimi dzielić z innymi. Adamiec rozlicza to co się wydarzyło, sięga do pamięci, choć nie wszystko można w niej przywołać. Pamięć czasami potrafi płatać figle, które mogę być przykre i smutne, bo „mężczyzna nie pamięta twarzy kobiety / z którą kochał się trzydzieści lat temu / (…) nawet tej z którą był zaledwie wczoraj” („staruszka wyprowadza się”, s. 50). Autorka podjęła próbę przywołania wspomnień zakotwiczonych bardzo głęboko. Jednak nie analizuje ich, a jedynie stara się, by odbiorca jej wierszy mógł przenieść się w tamten czas, poczuł emocje, dotknął ich wręcz. Chce by były one namacalne, nie pozostawia z domysłami, „nie ma w niej lęku przed śniegiem dymem i tęsknotą” (piękno otwartej paczki papierosów”, s. 13). Wiersze jednak nie krzyczą sobą, są delikatne i wyważone w słowach. Nie nakazują sobą niczego, a jednocześnie wciągają w siebie, pochłaniają myśli, wywołują zainteresowanie. Jak sam tytuł tomu, utwory są ciche, bo takie są pewne momenty naszego życia.
Elżbieta Adamiec sama o swoim zbiorze powiedziała: „jest on moją historią, opowiadam ją powoli, cicho, tak jak lubię. Jest moją księgą tęsknoty i szczęścia, słowo oczyszcza mnie i pozwala zachować radość życia (…) Za każdym wierszem znajduje się inny świat, inne przestrzenie i nie są to niedostępne ogrody”. Znając poezję autorki od prawie 20 lat, mogę śmiało powiedzieć, że ta, którą prezentuje w 49 utworach tego zbioru, jest historią kobiety odpowiedzialnej za każde zapisane słowo. Wiersze płynął, tworząc w zbiorze całość, zazębiają się, a jednocześnie każdy może istnieć całkowicie samodzielnie. Zostało to zaznaczone poprzez układ wierszy podzielony na części, jakby chwilową pauzą, którą tworzy szata graficzna. To również sygnał dla czytelnika, aby się zatrzymał, jeszcze bardziej zainteresował tym, co właśnie przeczytał. Te rozdzielenia pokazują też przechodzenie w różne etapy doświadczeń i doznań. Nawet jeżeli Adamiec pisze historię prawdziwą, to pisze ją jakby z boku, z dystansem. Antoine de Saint-Exupéry wypowiedział kiedyś: „Gdy szukam wspomnień, które trwały ślad pozostawiły we mnie, kiedy podsumowuję godziny, które miały dla mnie znaczenie, odnajduję nieomylnie to, czego żadne bogactwo nie zdołałoby mi zapewnić: nie można kupić przyjaźni człowieka związanego z nami na zawsze doświadczeniami życia”. Autorka podsumowanie wspomnień ujęła w kończącym zbiór tekście „Anna i pierwszy śnieg”, gdzie czytamy „ Wczoraj Jest tajemnicą. Wiewiórka biegnie z ostatnim orzechem. Mój Boże, aby zapamiętała miejsce, w którym go zakopała, pomyślała Anna. Wiewiórki mają krótką pamięć, tej pięknej rudej, najchętniej oddałaby swoją” (s. 66). Czasami może łatwiej by się żyło nie pamiętając wszystkiego, jednak autorka nie chce zapomnieć i pozwala zagłębiać się w swoją poezję.
„Jest tak cicho tak cicho jest” to obrazowanie przemijających dni, których czasami nie doceniamy, bo wydają się takie proste i zwyczajne. Dopiero, gdy zaczyna ich brakować, dostrzegamy, jak były ważne. Wówczas tęsknimy, jednak „przyszłość ciągle się skrada” („pawana dla bezszelestu”, s. 23) i w życiu nie można się zatrzymać w miejscu dla nas najprzyjemniejszym.