• 6 Lipiec 2016

Poetica nervosa

Błażej Jacek Klajza

Zdzisław Antolski

CYNIK I ATEISTA W KRAJU KATOLICKIM

 

Błażej Jacek Klajza jest autorem dwóch zbiorów wierszy: „Poetica Nervosa” (2016) i „Rozdarty” (2016), oba wydane w krakowskiej oficynie Miniatura. W pierwszym zbiorku autor zamieścił coś w rodzaju ironicznego, prześmiewczego swojego życiorysu. Dowiadujemy się z niego, że się urodził:

Dawno to jakoś było, na początku 1971 roku. I tak zostało, że mnie od medali karzy wyzwali, bom rodowity częstochowianin, choć wcale a wcale tam nie mieszkałem (…) całe moje młode życie spędziłem w mieście tatka Różewicza (Radomsko), gdzie się edukowałem i czyniłem pierwsze kroki w strefach zakazanych przez rodziców. Mam na myśli papierochy i wino tanie, jabłkowe. O seksie nie wspominam, bo to się samo przez się rozumie. Jakoś tak w wieku poborowym zamknięto mnie na 18 miesięcy w armii. Było nieźle, bo się udało fuchę załatwić za sanitariusza na izbie chorych (czasem bardzo umysłową). Na domiar złego w czasie odbywania stosunku z armią, ojce się do Bełchatowa przeprowadzili (mieszkania dawali), więc i ja wyemigrowałem z nimi. I tak sobie 1990 roku (…) pracuję sobie, społecznie się udzielam, browaruję (kiedyś mówiono, że się piwo piło, ale się pozmieniało), kinuję się także od czasu do czasu, koncertuję (nie ja – mnie tylko na bilet stać czasami), no i oczywiście sobie od czasu do czasu cośtam napiszę, wiersza jakiego albo i kawałek opowiadania. A co do życia osobistego… Niech się martwią potomni, jak będą zbierać materiały do biografii, w końcu też będą musieli czymś za chlebuś zapłacić.

No i wiemy już o poecie tyle, ile trzeba. Od siebie jeszcze dodam, że Błażej publikował wiersze na portalu Liternet i jest także aktywny na Facebooku. Ten quasi życiorys wiele mówi o autorze i jego stosunku do świata. Jest to trochę gombrowiczowskie, trochę mrokowskie, ironiczno prześmiewcze komentowanie rzeczywistości, która mu się daje we znaki, wobec której się czasem buntuje, a czasem urządza sobie z niej śmichy-chichy.

Już w pierwszym wierszu, zatytułowanym „Zebranie”, poeta używa sobie na publiczności, pisząc:

szanowni zgromadzeni panie i panowie
o ile ta forma jest dokładna
to do pana po lewej
przepraszam i do pani co zamiast sadła
ma kuper kaczy i dziwaczy
znaczy ma wątpliwości natury etycznej
ale to pani dziecko jest prześliczne takie cudne estetyczne
ma śmiesznie wykrzywione nóżki (…)

Taki trochę surrealistyczny ton Pana, który „struga wariata” dominuje nie tylko w powyższym wierszu, ale w całym zbiorku. Bo przecież:

czy muszę być kalką
powtarzać za innymi, to dobre, to złe, szarości więcej
odcieni niż kropli kwasów żołądkowych, zgada życia męczy
wyzwala też działanie, myśl – sodka z wodą i octem
ulgę przyniesie, pragnienie wolności jest silniejsze
ja też mogę być skowronkiem, nawet gołębiem z rynku
polatam tu i tam, nasram komuś na głowę, żadnych problemów
egzystencjalnych, no może za wyjątkiem
chronicznego braku oranżadki w proszku.

-(…) za wyjątkiem chronicznego braku (…)

Nie wiadomo czy Błażej Jacek Klajza mówi od siebie czy przedrzeźnia postacie zasłyszane w rzeczywistości. Myślę, że jedno i drugie, chociaż nie jest to twórczość estradowa dla szerokiej publiczności, ale raczej strawa dla koneserów, których drażni nowomowa mieszczaństwa. Nie zmienia to jednak faktu, że wiersze te podobne są do niektórych monologów kabaretowych. Klajza parodiuje także pseudoartystów, na przykład krytyka plastycznego:

następne dzieło wybitnego twórcy
biała plama symbolizująca białą plamę
na białym tle w białym świetle
independencja artystyczna
( aukcja dzieł wybitnie do niczego)

Satyra Klajzy dosięga sytego, bezmyślnego, powtarzającego zużyte frazesy, jako mądrości życiowe, zadowolonego z siebie mieszczanina:

Stworzenie orze jak może
Zeżre beknie pierdnie
I się położy na gnojowisku życia
W kupach śmierdzących przemyśleń
Wygrzebie kozi bobek Channel numer pięć (prawie sztyft)
O jaka rozkosz jaka woń cudowna
Papka przesiąknięta gównem standardów
(Kompatybilność świni).

O takich bezmyślnych ludziach i ich żałosnej wegetacji, Witkacy pisał, że ich jedynym celem jest: „Zjeść, pogwajdlić, pokierdasić i iść spać”. W dzisiejszych czasach, takie osoby, pozbawione jakiegokolwiek krytycyzmu i powtarzające zasłyszane opinie, mają jeszcze jako sojusznika telewizję oraz internetowe pomponiki i pudelki, jako jedyne źródła informacji o świecie i życiu.

Klajza w oczywisty sposób „rżnie głupa”. Jest to technika jaką w swoim czasie stosował z upodobaniem Janusz Głowacki w swoich satyrycznych felietonach. Udaje pierwszego naiwnego, wczuwa się w nuworysza, niedouczonego artystę, w oczywistym celu wyśmiania tego, co sztuczne, kabotyńskie, co udaje sztukę a jest tylko bełkotem. Pięknie pisze o tym sam, z nutą sentymentu i zadumy nad sobą w wierszu pr. „Wiosna”.

gdy napiszę coś „głupiego” to kto zrozumie
o czym opowiadają słowa
może jeden czy dwóch niedoszłych literatów
kilku żuli spod budki z piwem – czy takie rzeczy
 jeszcze istnieją – może jakiś bezdomny filozof zmęczony życiem
uciekający przed żoną w otchłanie pod głównym dworcem

Ten filozof to chyba dzisiejsza odmiana Sokratesa, tak samo zresztą znienawidzonego przez mieszczan, jak ten starożytny. W tym wierszu czuję się osamotnienie poety ze swoimi krytycznymi poglądami w jałowym intelektualnie środowisku.

Trzeba zauważyć, że tego typu twórczość jest we współczesnej poezji polskiej rzadkością. Przeważają wiersze nadęte sztucznym natchnieniem. Wiersze, które uciekają od codzienności w sferę wydumanych wzruszeń. Najtrafniej chyba określił sam siebie poeta, pisząc:

mówisz że mam manię prześladowczą
a ja tylko podważam twoje teorie spiskowe
te wymyślane podczas kąpieli
i te najintymniejsze zrodzone na niedzielnej mszy

mówisz że ze mnie straszny prostak
a ja tylko ewoluuję w stronę niedorzeczności
tej zakrytej codziennym przyzwoleniem
 i te wolnej niczym absurd w którym przyszło żyć

jak dwa bieguny
wzajemnie się odpychamy
(Sól Seignette’a)

Nie odpuszcza Klajza także typowo polskiemu, odpustowemu katolicyzmowi, który jest tylko namiastką prawdziwej wiary. A czasem pod katolicyzmem powierzchownym, obrzędowym kryje się zwyczajna domowa przemoc i alkoholizm, ukryte za firankami i za choinką połyskująca lampkami:

zamiast chleba naszego powszedniego połą po nerach
a choinka i tak zapłonie wszak narodził się syn boży
nie pierwszy i nie ostatni raz – mówił z zaciśniętymi zębami
dzieląc się opłatkiem namoczonym w winie
cholero jedna nóżki daj w galarecie niech szumowiny opadną na dno
rosołu (…) grubo po północy wymuszony uśmiech – oddech – w ręku
wyświechtany bukiet chuj wie czego ale tulipany
kochanie wróciłem nie za specjalne ojcze nasz któryś
był w barze
(Kilka słów o tatuśku)

Autor sam siebie jako chrześcijanina również traktuje ironicznie, z przymrużeniem oka, pisząc:

 

przestaję rozsądnie myśleć w okresie czterdziestu dni
na ogół chrześcijanin choćby w kwestii zdrowia
w dużej mierze ignorant pozostający w stosunku
do stosunku
(…)
(Zapisy na terapie polegającą na wzbudzeniu w sobie radości)

Potrafi

 (…)

gdyby moje ciało pochłonęły ognie piekielne a dusza poszła do raju
to czy wtedy nastąpiłby koniec świata i czy nie byłoby sprzeczności
w byciu świętym i potępionym i dlaczego Adam kretyn zżarł to jabłko
a nie ukręcił łba bestii zwanej jednym z wielu żeber ot tak dla świętego
spokoju – dla przykładu i czy teraz modlilibyśmy się do synów jakichś
(To Ci dopiero zagadka)

Apogeum ironii osiąga autor pokazując w krzywym zwierciadle pielgrzymkę do Częstochowy, która jest istnym panopticum, cwaniactwa, cynizmu, żerowania na naiwności ludzkiej i na dewocji i bigoterii, które auto nazywa „medali karskim spojrzeniem:

mijając Kłomnice a później Rudniki Gdzie szarość
z nieba spada cementem przygnębiająco wyziewam
zawzięcie by do Aniołowa doczekać
już widzę wieżę choć wcale nie wierzę że wiara
cudownie uwierzyć chce we mnie

medalikarskim spojrzeniem
gdzieś od menela żula złodzieja dewianta kurwy
na Wieluńskim kupię za portfel skradziony
figurkę podróbki małoważnej wagi made in Lisiniec

(Jadę do Częstochowy kupić Matkę Boską Fluorescencyjną)

W sumie trzeba stwierdzić, ze głos Klajzy jest ważny i doniosły, choć osamotniony, bo rzadko kto z poetów współczesnych takie tematy podejmuje. Satyryczne spojrzenie na naszą obrzędowość religijną może jednak wpłynąć trzeźwiąco na poniektórych.

…………………………..

Klajza J. B., Poetica nervosa, Miniatura, Kraków 2016, s. 64

Klajza J. B., Rozdarty, Miniatura, Kraków 2016, s. 31

 

Zdzisław Antolski

Powrót

okładki omawianych książek