Religia miłości
Temat miłości zajmuje poczesne miejsce w twórczości poetyckiej kieleckiego poety, Przemysława Mańki. W każdym z dotychczas wydanych tomików pojawiają się wiersze zatytułowane „Z listów do A” i mówią one o miłości. Jest to dziwna i raczej niespotykane miłość. Po pierwsze zdarzyła się dawno temu, gdzieś we wczesnej młodości poety i znajomość została zerwana. Nie znamy okoliczności rozstania, choć czasem poeta przyznaje, że to on „zawiódł raz a dobrze”, jednak bliższych szczegółów nie ujawnia.
Miłość objawiała się w sadzie owocowym, stąd tak częsty u Mańki motyw „czereśniowych i malinowych pocałunków”, tudzież wyplutych pestek owoców. Innym razem młodzi zakochani przebywają na rozgrzanym piasku nadmorskiej plaży, nocą, pod niebem pełnym migoczących gwiazd. Wiersze z tego cyklu znalazły się także w najnowszym zbiorku Mańki: „Wiersze bywają zakochane”. Jeden z nich pt. „Świat nie potrzebuje pokuty” kończy się następująco:
Samotnie istniejąc
kiedy trwasz
wśród i we mnie
a wszechświaty
gwiazdozbiory
są śmiesznie rozśmieszając
całym uczuciem
list do ciebie A
bez końca
Kluczowe tu są ostatnie słowa: „list do ciebie A / bez końca”, bo istotnie te listy nie mają początku ani końca, dlatego, że w nich poeta opowiada o sobie dzisiejszym i różnych zdarzeniach z codziennego życia. Te listy stają się pamiętnikiem wewnętrznym aktualnych odczuć i rozmyślań, rodzajem medytacji nad sensem ludzkiego istnienia.
Mimo upływającego czasu „dusza wrzeszczy młodością”, jak stwierdza autor w wierszu „Widząc i czując jesień”. Ta magia miłości spowodowała, że czas się zatrzymał. Podmiot liryczny przeżywa na nowo wybuch uczucia, „bzowo konwaliowy”, jakby on nastąpił dzisiaj, niemalże przed chwilą. Nieważne, że później nastąpiło rozstanie i obecnie jest samotny. Otóż wcale nie jest samotny, bo A (ukochana) nadal mu towarzyszy w myślach, jak w pierwszych chwilach zauroczenia.
Poeta rozmawia z nią codziennie pisząc do niej listy-wiersze, opowiadając, co robi, czym się zajmuje i o czym myśli. Jest to więc swego rodzaju miłość idealna, wieczna. „Prawdziwe uczucie / wiecznie wypłynie” – twierdzi poeta w wierszu „Układy”. Zaś w wierszu „Poetko” pisze: „a teraz witam czas / kiedy gesty zdań / po nieskończoność / dają mi kochać”., a gdzie indziej pisze o „wiecznej miłości”. Zaiste ta miłość z wierszy Przemysława Mańki jest cudowna, ma atrybuty boskie i jest jak wiara w Boga, jest po prostu religią.
Jesteś każdym uśmiechem
kiedy budzi się dzień
śpiewem ptaków
przy otwartym oknie
wiatrem który unosi
zapach morza
szumem drzew
ciepłym słońcem
kroplą deszczu
i tęczą unoszącą się
nad naszymi sercami
Stałaś się muzą
miłosnym poematem
mieszczącym słowa
prawdziwej miłości
Widzimy, że miłość przeszła zadziwiającą transformację, jest teraz wszędzie, jest uśmiechem, wiatrem, słońcem, deszczem… po prostu rozlała się w całej naturze. Ale to jeszcze jest zrozumiałe, tak przeżywają zakochani, zwłaszcza w początkach miłości, najbardziej zadziwiające, że u Mańki jest to zjawisko trwałe i nieprzemijające. Miłość owinęła swoim czarem cały świat, przyrodę, ale sięga dalej i staje się wszechświatem. Nie wiem, na ile wiąże się to przeżywanie ze schizofrenią, na którą Manka cierpi i jak pisze: „co dwa tygodnie / biorę śmierć / by nie być / Bogiem / by zrozumieć świat” (wiersz „Z Bogiem”). Owa śmierć „brana co dwa tygodnie”, to zastrzyk Rispoleptu, który niestety skraca życie.
Co mnie uderzyło i zastanowiło: to mianowicie, że bohater liryczny wierszy Mańki nic nie pisze o urodzie, zewnętrznym wyglądzie, swojej wybranki, ani o jej charakterze, usposobieniu, humorach czy nastrojach. Zazwyczaj poeci nie szczędzą nam soczystych opisów zalet ciała swojej wybranki, jej postawy, koloru jej oczu, włosów, krągłych ramion i długich, zgrabnych nóg, boskich pośladków, piersi, a także jej ulubionych strojów i fryzur. Niektórzy posuwają się do opisu jej zmysłowości i zachowań erotycznych przy zbliżeniach. A następnie rozpisują się o wspaniałościach duszy i charakteru, jaka to ona jest mądra, szlachetna, uczuciowa, czy też może płochliwa lub śmieszka. Tylko w wierszu „Przeważnie”, poeta pisze: „dłonie masz jedwabne / a policzki zimą / zdobią świat / kolorem miłości”.
U Mańki nic z tych rzeczy. Nie ma opisów ukochanej, całe piękno zmysłowe kobiety poszło w przyrodę, w uczucia i nastroje samego poety, jakie ogarniają go na myśl o miłości. Trochę to jednak narcystyczne zapatrzenie w siebie, w swoje pięknoduchowskie wnętrze. Może dlatego, niektórzy czytelnicy powątpiewali w tę miłość, co rozjuszyło poetę i nazwał ich w wierszu „głupcami”.
W sumie te wiersze dobrze się czyta, są one manifestem wiecznej młodości i nieprzemijającej miłości, będącej źródłem życia. Mówiąc szczerze, nie spotkałem się jeszcze z takim ujęciem miłości w literaturze, gdzie bohater zakochany jest stale, jak w pierwszych dniach swojego zauroczenia. I nie przestaje być ani na moment zawiedziony, rozczarowany, zniechęcony czy nawet zmęczony, mimo upływającego czasu. To rzeczywiście niespotykane, zwłaszcza z psychologicznego punktu widzenia, ale przecież możliwe. Bo miłość to wielka siła i może góry przenosić, a nawet czynić cuda.
Zdzisław Antolski