Iwona Sakrajda
Szukałam dzisiaj wizytówki. Znajoma poprosiła mnie o numer telefonu do dentysty. Szuflada z dokumentami wypchana po brzegi. Szereg notatek, mniej i bardziej ważnych kartek. Udało mi się ją znaleźć, robiąc jeszcze większy bałagan. Odwlekam porządkowanie na bardziej dogodny czas. Obok wspomnianej szuflady, na półce stoi kilka nieprzeczytanych książek. Posyłając im spojrzenie, obiecałam zapoznanie się z zaległymi lekturami za jakiś czas. Podobna do tej szuflady może być nasza codzienność. Szereg spraw, upchanych czasem jedna na drugą, niektóre czekają na bardziej dogodny czas. Jak wizyta u wspomnianego dentysty. Usiadłam na kanapie i z niechęcią zabrałam się za porządkowanie szuflady. Znalazłam kartki od znajomych, notatki. Ciekawe spostrzeżenia (odmienne niż moje dzisiejsze). Jakieś pojedyncze zdania, które miały być wierszem. Uciekające dni schowane do szuflady. Życie niestety (może na szczęście), biegnie swoim rytmem i nie można wielu spraw odłożyć na później. Zresztą to chyba zbyt ryzykowne. Mam skłonność do powtarzania i co gorsze, stosowania się do cytatu Scarlett z „Przeminęło z wiatrem”, (filmu, którego chyba nie trzeba przypominać z 1939 roku, ekranizacji powieści Margaret Mitchell o tym samym tytule) „Nie mogę teraz o tym myśleć, bo oszaleję. Pomyślę o tym jutro.” Bywa, że zostawiamy, przekładamy na inny termin, czy na „nigdy” jakieś obiecane spotkania, zaległe sprawy, czasem marzenia. Na kiedyś. „Kiedyś”, które nie mamy pewności, że nadejdzie. W rytmie codzienności, piętrzących się obowiązków, które sukcesywnie przysłaniają „kartki” na dnie szuflady życia. Przyjaźnie na, które nie mamy czasu umykają i rozmywają się jak ślady śniegu po wiosennym deszczu, obiecane postanowienia, odwlekane pasje. Kiedy dni biegną jak maratończyk po medal, nie sposób podziwiać widoku, choćby bieg był po pięknych leśnych ścieżkach. Nasza Wisława Szymborska napisała głośną prawdę, o której często zapominamy:
„Nic dwa razy”
„…Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy…”
W optyce tych słów nawet „Carpe diem” brzmi zupełnie inaczej. Słowa Horacego znane wszystkim. Kogoś urodzonego w 65 r.p.n.e. Świat przyjął je jako usprawiedliwienie do fajnego i lekkiego życia. Często pod zdjęciami z pięknych wyjazdów, z hucznych imprez widnieje „Chwytaj dzień”. Poniekąd. Horacy potrafił budować piękne relacje, piękne przyjaźnie. Musiał więc mieć na nie czas. Pamiętał o tym, co ważne. Co ważne dziś. (Pomijając fakt podejrzeń jego samobójczej śmierci, chociaż na zawsze pozostaną jedynie przypuszczeniami). Dostrzegł uniwersalną prawdę o dzisiejszym dniu.
Teraźniejszość to wszystko, co mamy. Nie warto przekładać na jutro. Nawet jeśli nadejdzie, nie wiemy co przyniesie. Są dwie opcje. Albo nie nadejdzie, albo dostarczy szereg kolejnych spraw, które przysłonią poprzednie. Tak tworzymy sobie swoje własne Himalaje, przez co zwykłe przeczytanie książki staje się szczytem do zdobycia w trudnych warunkach pogodowych. Lubiłam żyć według planu. Nawet niewielkie czynności mieć posegregowane w czasie. Godziny pracy, odpoczynku, zakupów, czas na pasję. Nowe, pachnące drukarnią książki przeznaczone na wolne chwile. Można całkiem fajnie poruszać się w takim rytmie, jednak może przyjść taki czas, kiedy życie napisze zupełnie niespodziewany scenariusz. Nieplanowane awarie, goście, co gorsza: choroba. Wtedy niestety szuflada pozostaje pełna. Nie warto życia odkładać na później. Nie warto nieprzeczytanych książek zostawiać na jutro, bo jutro ktoś napisze ciekawsze. Masz kogoś, kto czeka na Twój telefon? Na spotkanie? Zadzwoń dzisiaj. Masz marzenia? Nie czekaj aż się spełnią. To one czekają na Ciebie.
„Co żyje, musi umrzeć; dziś tu gości, a jutro, przechodzi w progi wieczności; To pospolita rzecz!”- William Shakespeare
Świat lubi rzeczy wyjątkowe, unikatowe, limitowane kolekcje. Niepowtarzalne jest zawsze wartościowe i pociągające. Sztuka też docenia niepowtarzalność, nietypowość. Może codzienność jest w jakiś sposób podobna, niektóre czynności są powtarzalne, jednak każda minuta jest wyjątkowa i jedyna. Kolejnej takiej samej nie będzie. Przeczytałam zaległy tomik poezji. Oczywiste, że wrócę do tych wierszy, ale będą już smakowały inaczej, ja będę inaczej je czytać. Jeśli oczywiście będzie jutro. Jakie życie mogłoby być wspaniałe gdybyśmy żyli tylko dzisiejszym dniem. Kochali się tak, jakby jutra nie było, pisali wiersze, jakbyśmy mieli pisać je na pożegnanie, czytali książki zachłannie i głodnie. Gdybyśmy kolekcjonowali minuty jak te wszystkie limitowane unikaty. Przy każdym ciekawym zjawisku atmosferycznym jak zaćmienie księżyca, słońca, deszcz spadających gwiazd, robi się głośno w sieci, w mediach. Większość ugania się z aparatami fotograficznymi łapiąc niepowtarzalność, bo kolejne za sto lat, albo więcej. Dzisiaj, zwykły szary dzień, nic szczególnego, a przecież to najbardziej cenny skarb i nawet za sto lat podobnego nie będzie. Jedynym uniwersalnym kodem do rozszyfrowania trudności egzystencji, moralności, uczuć i cielesności jest poezja. Odważne słowa ludzi, którzy nie boją się podczas wyścigu do mety, zapomnieć o medalu i popatrzeć na piękny widok. Dobiegają do mety, może bez wielkiej wygranej, za to bez pośpiechu, zmęczenia i potu na czole. Przy czym szuflady ich życia nie są pełne bezwartościowych, przeterminowanych kartek, ale stają się sejfami pełnymi bogactwa. Zapisane dzisiejsze chwile mogą być jak okulary przez, które patrzymy na świat w pryzmacie niezwykłości. Nawet, jeśli życie pędzi, nawet jeśli większość biegnie po swoje trofea, to „Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach” jak pisał Herbert. Być jak dzisiejszy dzień. Niepowtarzalny, wyjątkowy, jedyny. Nie trzeba się nawet specjalnie starać, wystarczy pamiętać, słuchać siebie i swoich pragnień. Tylko wtedy nic nie tracimy. Tylko wtedy jesteśmy kompatybilni ze światem. Wszystko teraz, nie jutro.