Jak ptak

  • 17 Luty 2020

Był chyba czwartek. Zwykły dzień pełen wymagań. Wróciłam do domu z poczuciem zmęczenia. Na parapecie mojego okna rozległ się hałas, szelest. Powszednie zjawisko. Ptak spaceruje i nadaje rytmu mojemu odpoczynkowi. Bezwarunkowy uśmiech dodał mi energii. Kocham te skrzydlate stworzenia. Mają w sobie lekkość, wolność i piękno. Każdy mój spacer uwieńczony jest uśmiechem, kiedy podfrunie jakiś ptak. Zresztą, sezonowo je podkarmiam. Zarówno te pływające jak i latające są zawsze powodem mojej radości. Od wielu lat skrzydła są wymownym znakiem w sztuce. Skrzydła to wolność, możliwości, lekkość. Możliwość zdobycia przestrzeni i optyki spojrzeń w pryzmacie „z góry” – pożądanego kierunku patrzenia przez wielu…

Usiadłam w fotelu, wyobrażając sobie swój przelot nad życiem.

Skrzydlate mają jeszcze jedną cechę. Są płochliwe. Wystarczy jeden ruch i odlatują. Podobnie jest z ludźmi. Lecimy jak wróble do karmników. Całymi „armiami” lecąc do miejsc, które mogą nas czymś nakarmić. Kiedy ktoś głośniej stuknie, uciekamy.

Jakiś czas temu otwierali w naszym mieście nowe centrum handlowe. Tłum przed sklepem, sugerował darmowe prezenty. Jak wróble w karmniku. Ćwierkając, skacząc każdy prawie bił się o swój kawałek. Ciężko myśleć o wolności w optyce takiej sytuacji.

Piękno skrzydeł to wolność, rozpiętość skrzydeł, ulotność. Może to słabe porównanie, ale dziś świat narzuca diety, stanowiska, nawet gusta. Wchodząc w ramy i procedury szczęścia, wchodzimy jak ptaki do klatek, zapominając o tym, że możemy być wolni.

Kłócimy się, kiedy wycinają lasy, kiedy stawiają nowe bloki w miejscach, dotąd nieskalanych betonem. Nie kłócimy się, kiedy nasze tereny wewnętrzne sami wypełniamy betonowymi procedurami.

Dzisiaj burzy się dzieła architektury. Wraz z modernizacją przestrzeni publicznej, następuje modernizacja gustu. Tak współczesność oscyluje między artyzmem, a nowoczesnością. Wszystko musi mieć praktyczne zastosowanie, powinno przy tym być zrozumiałe i łatwe w odbiorze. Gdzie w tym miejsce na sztukę słowa? W obliczu konsumpcjonizmu pułap artystyczny staje się rzemiosłem. Artysta powinien być rzemieślnikiem, a twórczość swego rodzaju przemysłem.

Nie mamy czasu na wartości zmuszające do myślenia. Nastąpiła jakaś inflacja poezji. Ludzie, którzy utożsamiają się ze stwierdzeniem: ”Nie rozumiem sztuki”, słabo do mnie przemawiają. Nie każde dzieło da się wytłumaczyć. Nie wszystko można rozłożyć na czynniki pierwsze. Obcując ze słowem i wszelkiego rodzaju dziełami, trzeba dać się ponieść, poddać, odfrunąć właśnie. Poczuć wolność i swoje własne w odniesieniu do jakiegoś utworu, emocje.

Skoro jednak nikt dziś nie wykazuje zainteresowania czymś ponad sprzętem i fajnymi wycieczkami, to jak wróble lecimy do karmników, byle tylko dostać jakiś okruch. Emocji nie można dotknąć, usłyszeć czy zmierzyć. Nie tylko odbiorcy sztuki się z nimi konfrontują. Naukowcy podkreślają istotę emocji i idącą za nimi empatię, czyli w dużym stopniu zdolność rozumienia innych ludzi. W latach dziewięćdziesiątych włoski neurofizjolog odkrył aktywność „neuronów lustrzanych” , czyli komórek nerwowych, które „tłumaczą” nam zachowania innych, pozwalają lepiej zrozumieć, czuć i przewidywać reakcję. Tłumaczą grymas smutku, uśmiech powodując nasze reakcje w stosunku do zachowań innych.

Jeśli w świecie nauki istotną rolę mają emocje, empatia i szereg za tym idących wzruszeń, to jak bardzo znaczące są w świecie sztuki. Literatura, wszystkie piękne „nośniki emocji” są kluczami do naszych klatek, w które sami się zamykamy. Do klatek rutyny i materializmu. Dysponując niezmierzonym zasobem uczuć, emocji i umiejętności, należy je wykorzystywać. Żeby to zrobić trzeba poszerzać świadomość siebie i tym samym ludzi obok. Nie poprzez wyrywanie sobie okruchów w karmniku, tylko poprzez używanie skrzydeł emocji.

Radykalne zmiany w kulturze opierają się dziś na konsumpcjonizmie i oferowanym szeregu przyjemności. Tyle, że każda marka wymaga potężnej reklamy, o którą korporacje toczą nieustanną walkę rywalizacji. Sztuka jest czystą przyjemnością, której reklamą są nasze emocje. Akcentując jej odbiór podkreślamy sens przyjemności, którą obcowanie z nią niesie. Poddając się manipulacjom marketingowym, często czujemy się oszukani. Obcując z literaturą i uwrażliwiając się na piękno, jedyne rozczarowanie jakie możemy poczuć to niedosyt.

W śmiałym porównaniu odbioru poezji, literatury do umiejętności latania, zachęcam do szybowania po przestrzeniach i poczucia wolności. Zamykanie się w klatkach nie rozwinie umiejętności zachwytu pięknem i poszerzenia samoświadomości.

Patrząc na ptaki, zachwycam się, jak wznoszą się w powietrze z lekkością, kiedy chcą. Ja dziś chcę uciec na chwilę od swojej rzeczywistości wznosząc swoje skrzydła emocji, którym napęd dają wiersze. Tych wrażeń nie można kupić, nie ma biletów na taki kurs. Bez względu na otaczającą nas rzeczywistość, możemy poczuć swoją prywatną przestrzeń wzruszeń. Prawie jak ptak.

Czesław Miłosz pisał o nich:

 

„Królestwo ptaków”

W wysokim locie ociężałe głuszce
skrzydłami niebo przed lasami krają
i gołąb wraca w napowietrzną puszczę,
i kruk połyska jak samolot stalą.

Czym dla nich ziemia? Ciemności jeziorem.
Noc ją połknęła na zawsze, a one
mają nad mrokiem jak nad czarną falą
domy i wyspy światłem ocalone.

Jeżeli gładząc dziobem długie pióra
upuszczą jedno - pióro długo spada,
zanim dna jezior głębokich dosięgnie.
I o policzek trąca - wieść ze świata,
gdzie jasno, ciepło, swobodnie i pięknie.

 



                                                                                                

Iwona Sakrajda

Powrót