Sposób na odmóżdżanie

  • 29 Styczeń 2019

Mirosław Mrozek

 

Nie posiadam satelity ani kablówki, telewizję kurskiego bojkotuję, nie pozostaje mi zatem zbyt szeroki wybór produkcji telewizyjnych. Oglądam właściwie tylko programy informacyjne. Kilka tygodni temu w późny sobotni wieczór dokonałem jednak pewnego odkrycia, a był nim program „Gogglebox. Przed telewizorem”

Ogląda się w nim zwykłych ludzi, oglądających telewizję. Sama koncepcja wydaje się dosyć głupawa, nawet jeśli będziemy to traktowali jako rodzaj eksperymentu socjologicznego pokrewnego „Big Brotherowi”. Okazało się jednak, że obejrzałem odcinek „Gogglebox” bez znudzenia a nawet z pewnego rodzaju zainteresowaniem. Tydzień później włączyłem owo widowisko ponownie. Dziś można powiedzieć, że stałem się wiernym widzem.

Co jest takiego w tym programie, że chce się to oglądać? Myślę, że nie bez znaczenia jest to, że ludzie którzy w nim występują to szeroki przekrój społeczeństwa. Podglądamy tu kolejno zaprzyjaźnioną grupę młodych mężczyzn, parę małżeńską, dwie koleżanki, parę gejów, dwóch kulturystów, trójkę staruszków, matkę z synem, itd. Nie wyróżniają się oni ani zbyt wysokim ilorazem inteligencji, ani wybitnym radykalizmem poglądów ani broń Boże oryginalnością. Są przeciętni – jak na grupy społeczne, które reprezentują - i dlatego być może da się  ich lubić.

Zadziwiające jest to, że patrzę z zainteresowaniem na reakcje ludzi oglądających głupawe programy i równie głupawo na nie reagujących – czasami cała reakcja to wybuch śmiechu. Dodatkowo mam przecież świadomość, że ja sam bym nie był w stanie obejrzeć tych programów – oglądanych przez bohaterów „Gogglebox” – ani nawet nie zadał sobie trudu, żeby te treści w jakikolwiek sposób skomentować.

I tu tkwi być może tajemnica sukcesu całego tego przedsięwzięcia. Bohaterowie „Gogglebox” są autentycznie przejęci i zainteresowani tym, co serwuje im telewizja. To, co oglądają, jest na ich poziomie – dzięki temu potrafią się ekscytować oglądanymi treściami i angażować emocjonalnie w bieg wydarzeń. Nawet wypowiadana przez nich krytyka oglądanych treści czy postaci jest nacechowana emocjonalnie.  A to rzadkość w naszych czasach. Kto z nas potrafi jeszcze z wypiekami na twarzy patrzeć na telewizyjny serial albo – by podkreślić swoją wyższość - fascynować się nieporadnością jego scenariusza i drętwotą gry aktorskiej?

Inną kwestią jest to, że program stwarza namiastkę rodziny, która wspólnie ogląda telewizję. Różne gusta poszczególnych członków rzeczywistych rodzin, obecność kilku telewizorów w mieszkaniu, nie mówiąc już o internecie, komputerach i smartfonach, sprawia że ta forma wspólnoty – rodzinne oglądanie telewizji - jest obecnie rzadkością. Coraz więcej osób żyje zresztą samotnie. „Googlebox” jest więc sposobem na  spędzenie bez poczucia osamotnienia kilkudziesięciu minut na kanapie w trakcie których zagryza się chipsy i poddaje zbawiennemu dla kondycji psychicznej procesowi odmóżdżania, w którym to procesie telewizja od zawsze się specjalizowała.

Mirosław Mrozek

Powrót